(fot. Radosław Szczęch)
Mieszkańcy bloku przy ul. Pustej 8 w Puławach mają powody do niepokoju. Na naprawę pęknięć, które pojawiły się w kilku mieszkaniach będą musieli zaczekać. Przygotowana na zlecenie spółdzielni „Powiśle” ekspertyza przez nadzór została uznana za niepełną, a bez jej przyjęcia, wykonawca nie może usunąć defektów
Blok wykonany przez puławski Esco-Bud już po trzech latach zaczął wykazywać usterki. Od ścian w kilku mieszkaniach odpadał tynk, a pojawiające się rysy po wstępnym badaniu miały ponad 24 cm głębokości. Wykonawca budynku chciał szybko usunąć usterki, ale zgody na to nie wyraził Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Zgodnie z przepisami, zwrócił się do SM „Powiśle” o przygotowanie badań i ekspertyzy, która wskaże na przyczyny pęknięć i optymalny sposób ich naprawy.
– Niestety dokument, który otrzymaliśmy jest niepełny i niewiele z niego wynika. Właściwie nie dowiedzieliśmy się niczego, poza tym, co widać gołym okiem, więc żadne badania nie zostały przeprowadzone. Ekspertyza nie wykazała także tego, w jaki sposób te usterki należy naprawić. W związku z tym, będziemy kierowali do zarządu spółdzielni pismo z prośbą o uzupełnienie tego dokumentu – zapowiada Elżbieta Dudzińska, szefowa PINB w Puławach.
Na domiar złego, w maju pojawiły się kolejne pęknięcia w ścianach. Nikt nie wie skąd się biorą. To może być efekt osiadania budynku, podziemnego podmycia gruntu na skutek nieszczelności kolektora kanalizacji burzowej, ale także wad architektonicznych. – Mówiąc wprost, dziury można zalepić, bo to jest najprostsze rozwiązanie, ale my musimy znać przyczyny ich powstawania, żeby naprawa była skuteczna – tłumaczy inspektor.
Z drugiej strony, jak mówi Mariusz Cytryński, prezes SM „Powiśle”, wykonawca budynku jest gotowy do usunięcia usterek. – Ale nie może tego zrobić bez opinii nadzoru budowlanego, na którą cały czas czekamy. O tym, że przedłożona ekspertyza jest niepełna, nic nie wiem. Nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi z PINB. Nam zależy na tym, żeby te naprawy wykonać jak najszybciej. Zapewniam, że przy budowie tego bloku nie było mowy o fuszerce, codziennie ją obserwowaliśmy, w końcu sami mamy tam swoje biura – przypomina prezes.
Tymczasem spółdzielnia z uszkodzeń ścian musi się tłumaczyć przed sądem, bo odszkodowania z tego tytułu domaga się jeden z lokatorów. Chodzi o sumę około 20 tys. złotych. Władze spółdzielni już zapowiedziały, że w przypadku porażki, koszty scedują na generalnego wykonawcę.