Woda z rowu melioracyjnego płynącego wzdłuż posesji mieszkanki Nałęczowa wystąpiła z brzegów i wylała się podchodząc pod budynki. To już kolejny rok, kiedy jej dom jest zagrożony podczas wiosennych roztopów.
Właścicielka domu przy ul. Poniatowskiego w Nałęczowie jest przerażona ilością wody, która cały czas wylewa się z rowu.
– Ta ogromna woda idzie już od półtora tygodnia. Sytuacja jest dramatyczna, cały czas pomaga nam straż, ale nie wiem, kogo mam powiadomić, żeby to się nie powtarzało – mówi Teresa Sołdej, która skarży się na brak pomocy, stan rowu oraz brak odszkodowania, na jakie liczyła po podobnej historii sprzed dwóch lat. – W 2015 roku mieliśmy tutaj powódź, po której zmarł mój mąż. Wtedy zalało nam niski parter, a dwa samochody poszły do kasacji. Teraz razem z synem i moim ojcem po udarze staramy się ratować wszystko, co możemy – dodaje kobieta.
– Finansujemy Ochotniczą Straż Pożarną, która pracuje na miejscu, więc nie można powiedzieć, że tej pomocy nie udzielamy – odpowiada Andrzej Ćwiek, burmistrz Nałęczowa. – Podkreślam jednak, że za tego rodzaju zdarzenia nasza gmina nie może odpowiadać. Po prostu w krótkim czasie topnieje śnieg i ta woda spływa, a pani Sołdej mieszka w pobliżu największej zlewni w Nałęczowie, która ma 7 kilometrów długości – tłumaczy burmistrz.
Zdaniem burmistrza wina leży w projekcie domu. – Ten problem dotyczy tylko tej pani, a to dlatego, że jej dom znajduje się bardzo nisko, niżej nawet od poziomu rowu. Moim zdaniem jest to ewidentne zaniedbanie ze strony projektanta. Gdyby dom był o 70 cm wyżej, nie byłoby problemu – dodaje.
– Do projektanta pretensji nie mam. Gdy kupowaliśmy tutaj działkę, ten rów był znacznie niżej. Lata zaniedbań spowodowały, że bardzo się podniósł i wszystko pozarastało. Jeżeli ktoś ponosi za to odpowiedzialność, to chyba gmina – odpiera Teresa Sołdaj.
Kto powinien dbać o stan rowów? Okazuje się, że osiem lat temu, decyzją władz powiatu, fragmenty cieku wodnego znalazły się w rękach prywatnych właścicieli. – Od początku mówiłem, że to zły pomysł, ale starosta nie chciał mnie słuchać. Postanowił tak podzielić te działki, żeby odpowiedzialność za stan rowu nie leżała po stronie powiatu. Teraz stanem kilku przepustów i mostków zajmować mają się sami mieszkańcy, ale to nie funkcjonuje, co można było przewidzieć – uważa burmistrz Nałęczowa.
We wtorek po południu przed posesją mieszkanki Nałęczowa był już ułożona znaczna ilość worków z piaskiem. – Byliśmy wszędzie tam, gdzie doszło lub może dojść do podobnych zdarzeń. Chodzi o Nałęczów, ale również o takie miejscowości jak Opatkowice, czy Markuszów. Jeśli uznamy, że w którymś miejscu miejscowej straży trzeba będzie pomóc, na pewno takie decyzje zostaną podjęte – zapewnia Krzysztof Morawski, zastępca komendanta PSP w Puławach.
– Poza strażakami, odwiedzili nas pracownicy z zarządzania kryzysowego powiatu. Mówili, że ten teren będą monitorować. Teraz pozostaje nam się tylko modlić – mówi pani Teresa.