Prezes Puławskiej Spółdzielni Mieszkaniowej nie zostawia suchej nitki na nowych przepisach dotyczących opłat za śmieci. Twierdzi, że prawo, które niedługo zacznie obowiązywać to bubel prawny, który uderza w zarządców nieruchomości.
Dla mieszkańców od lipca zmieni się niewiele. Zamiast przelewem do Zakładu Usług Komunalnych, za wywóz śmieci zapłacimy w czynszu. Stawka się nie zmieni, bo opłaty ustalają odgórnie władze miasta. Problem w tym, że nie wszyscy za śmieci płacą, a to stanie się teraz zmartwieniem puławskich spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych.
W myśl nowych przepisów od lipca to właśnie one wezmą na siebie obowiązek rozliczania tych opłat. Już teraz PSM ma ogromy problem z dłużnikami, których zobowiązania można liczyć w milionach złotych. Istnieje więc dość realna obawa, że dodatkowa opłata jeszcze bardziej pogrąży budżet tej oraz innych spółdzielni. Chodzi o to, że spółdzielnia bez względu na to, ile pieniędzy (za śmieci) do niej trafi, do miejskiej kasy będzie musiała przekazywać tyle, ile wynika z dokumentów. To dobry układ dla miasta i Zakładu Usług Komunalnych, które od lipca mają zagwarantowane stałe dochody.
– Zarządców obłożono dodatkowymi problemami. Nikt nas nie zapytał skąd weźmiemy na to wszystko pieniądze, ale nie można dyskutować z ustawodawcą – mówi Wacław Strzelec, prezes PSM, który nie ukrywa, że jego zdaniem nowe przepisy są nieprzemyślane, a ich wprowadzenie nie zostało należycie skonsultowane z zarządcami.
Obecnie w PSM przygotowywane są papierowe deklaracje dla tych, którzy przechodzą z rozliczania z ZUK, na rozliczanie ze spółdzielnią. Trwa ich rozsyłanie z prośbą o uzupełnienie formularza. Na jego podstawie zarządca będzie naliczał opłaty. Jeżeli deklaracji nie otrzyma, kwota będzie adekwatna do danych z dokumentów przekazanych spółdzielni przez zakład komunalny. Tym, którym ilość osób w mieszkaniu w ciągu ostatnich lat spadła, opłaca się więc te dane zaktualizować.