PKS Puławy został przeznaczony do likwidacji. Z decyzją ministerstwa nie zgadzają się pracownicy, którzy wierzą, że nie wszystko jest jeszcze stracone. a tragiczną sytuację finansową spółki obwiniają byłego prezesa. Nowego jeszcze nie poznali.
Nowy prezes PKS Puławy Paweł Bińczyk swoją funkcję pełni od dwóch tygodni. – Być może wynika to z natłoku obowiązków, ale nie znalazł jeszcze dla nas czasu. Cały czas czekamy na spotkanie z nim. Nie wiemy, czy otrzymamy zaległe wynagrodzenia – obawia się Henryk Parzyszek, przewodniczący związku zawodowego w puławskim PKS.
Według związkowców zobowiązania wobec pracowników wynoszą już 1,5 mln złotych. Rekordziści na wynagrodzenia czekają już pół roku.
– Na likwidacji PKS-u ucierpią pasażerowie powiatu puławskiego. Ceny biletów na pewno pójdą w górę. Tak stało się po upadku PKS-u w Białej Podlaskiej – dodaje Parzyszek.
Pracownicy nie godzą się na likwidację ich miejsca pracy. – Będziemy szukali innego wyjścia i ludzi we władzach, którzy nas zrozumieją. Ja będę rozmawiał na ten temat z posłami i radnymi. Nie może być tak, że taka firma zostanie zostawiona sama sobie, przecież my wozimy ludzi, a nie piach. Wykonujemy zadanie publiczne, a starostwo zupełnie się nami nie interesuje. Czy ci radni zostali wybrani tylko po to, żeby pić kawę? – dodaje przewodniczący.
Załoga PKS jest przekonana, że ostatnie lata działalności przewoźnika można było wykorzystać lepiej, a winę za coraz gorsze wyniki finansowe związkowcy przypisują poprzedniemu prezesowi, Andrzejowi Gorajowi. – On nam nie pomagał, a wszystko zniweczył. Zgodziliśmy się na restrykcyjne obniżenie płac, a on sprzedawał to, co przynosiło zysk. Najbardziej mi żal bazy PKS-u, z placem, kanałem technologicznym i Okręgową Stacją Kontroli Pojazdów. Pieniędzy po tej sprzedaży już nie ma, a to przynosiło 100 tysięcy złotych miesięcznie. Tak się nie robi – uważa Parzyszek.
Obecnie w przeznaczonej do likwidacji firmie pracuje jeszcze około 140 osób. Część z nich przechodzi na wcześniejsze emerytury, część znalazła już inne zajęcia. Wielu może jednak zasilić szeregi bezrobotnych. – I kogo z nas zrobią, fryzjerów? – pyta retorycznie szef związkowców, który podobnie jak inni pracownicy nie kryje nadziei związanej z nowym rządem. – Może coś zmienią, ja mam taką nadzieję – kończy.
O komentarz w sprawie przyszłości PKS Puławy chcieliśmy poprosić jego nowego prezesa, ale ten jak dotąd jest nieuchwytny. Mimo wielu telefonów nie udało nam się z nim skontaktować.