Dokładnie rok temu, 25 czerwca 2009 roku, w Los Angeles zmarł Michael Jackson. Szacuje się, że przez ten czas stan jego konta wzrósł o ponad miliard dolarów.
Informacja, że Jackson nie żyje, obiegła świat 25 czerwca - po południu czasu amerykańskiego, a wieczorem czasu polskiego. Okoliczności śmierci piosenkarza jednak do dziś nie są do końca jasne.
Z raportu koronera wynika, że Michael Jackson nie był schorowanym szkieletem, jak przedstawiają go tabloidy, ale całkiem zdrowym 50-latkiem.
W wyniku śledztwa ujawniono, że Michael Jackson zmarł po zażyciu silnej dawki propofolu.Lekarstwo podał mu osobisty lekarz, doktor Conrad Murray, przeciwko któremu toczy się obecnie proces o nieumyślne zabójstwo. Przez cały czas trwania procesu, Murray nie przyznaje się do winy.
W raporcie napisano, że jego ramiona były pokryte nakłuciami, miał pooperacyjne blizny na karku i twarzy, a usta i brwi były pokryte tatuażem. Jednak poza tym ważył 62 kilogramy przy wzroście 175, co mieści się w granicach normy. Jego serce było silne, a nerki i inne organy były w dobrym stanie.
Piosenkarz przygotowywał się do swojego wielkiego powrotu. 3 lipca 2009 roku miał w Londynie rozpocząć serię 50 koncertów.
Jego nagłe odejście wywołało szok - w świecie showbiznesu, w mediach, które przez kilka kolejnych dni nie mówiły o niczym innym - ale przede wszystkim wśród milionów fanów na całym świecie. Dziś - w pierwszą rocznicę śmierci Króla Popu - jego sympatycy złożą mu hołd. M.in. pojawią się na cmentarzu Forest Lawn, aby wspólnie z rodziną oddać cześć zmarłemu artyście.
Po swojej śmierci Michael Jackson zarobił już ponad miliard dolarów: na płytach, filmie dokumentalnym, biletach na niedoszłe koncerty i kontraktach na kolejne wydawnictwa niepublikowanych dotąd utworów. Pieczę nad fortuną trzyma rodzina artysty.