Klientów jak na lekarstwo, źle urządzone targowisko, wysokie opłaty - skarżą się właściciele straganów na świdnickim targu. - Nikt o nas nie dba - żalą się.
- Płacimy co miesiąc wysokie opłaty właściwie za nic - mówi zdenerwowana pani Ela, sprzedawczyni od wielu lat. - Nie ma warunków do sprzedaży, to i nie ma klientów.
Kiedyś, jeszcze przed modernizacją targu, "szczęki” ustawione były wokół placu, a w środku stały stoły. W ten sposób każdy klient był zmuszony do przejścia przez cały jego teren. Jednak po akcji unowocześniania targu, wyłożono teren kostką brukową i postawiono słupki z prądem, co uniemożliwia przestawienie stoisk.
Jakby tego było mało, co sobota - na ulicy obok - pojawiają się handlarze w busach i samochodach, bo im bardziej się opłaca przyjechać raz na tydzień niż płacić tzw. opłatę eksploatacyjną. - Jak tak dalej pójdzie, to zwiniemy interes - twierdzą handlowcy.
Comiesięczna opłata to 24 zł za metr kwadratowy stoiska, plus 3 zł za opłatę eksploatacyjną (woda, wywóz śmieci), plus podatek od nieruchomości. Wychodzi mniej więcej tyle co koszt utrzymania sklepu. Jednak wiaty nie mają ogrzewania, ani bieżącej wody w zimie, czy innych wygód, jak w sklepach. A przecież do tego dochodzi jeszcze ZUS...
- Moglibyśmy dostać jakieś upusty, ale gdzie tam... - wzdycha pan Kazimierz, sprzedawca z kilkuletnim stażem.
Sfrustrowani sprzedawcy podają przykład targowisk w Lublinie. Tam handlarze w niektórych miesiącach płacą połowę opłat. - Dzięki temu wychodzą jakoś na swoje - mówi pani Ewa. Według niej, miasto nie dba też o czystość bazaru. Wszystkie prace, takie jak odśnieżanie lub zamiatanie wykonują sami handlarze. Targowisko nie jest też dobrze ogrodzone, w nocy nie ma żadnego stróża, łatwo więc coś ukraść lub zdemolować, co już się zdarzało.
- Umieramy śmiercią naturalną - stwierdza z żalem pani Ela, która zarabia na handlu odzieżą. - Ani radnych, ani burmistrza nie interesuje nasz los.
W sprawie brudu wysyłali już raz pismo do Pegimeku. Odpisali, owszem, ale stwierdzając, że powinien się tym zająć Urząd Miasta.
Zapytaliśmy Grzegorza Zarańskiego z dyrekcji Pegimeku o tę sprawę. Najpierw stwierdził, że pisma od sprzedawców nie było, później jednak odnalazł je. - Winni są sami handlowcy - powiedział. - Powinni pilnować porządku wokół swoich stoisk. Obiecał jednak spotkać się z zainteresowanymi. Nie ma jednak mowy o obniżeniu opłat. - I tak są niskie - twierdzi Zarański.
• Do tematu wrócimy. Czy miasto powinno pomóc handlowcom. W jaki sposób? Czekamy na Państwa opinie pod nr 081 46 26 813