Duże wrażenie zrobił PZL Świdnik na wicepremierze Mateuszu Morawieckim. Szef dwóch resortów docenia rolę tego zakładu, ale nie chce nic mówić o przetargu na śmigłowce dla armii. A PZL zaproponował MON aż trzy modele maszyn – AW 1091, AW 149 i Głuszca.
Mateusz Morawiecki ma sentyment do Świdnika. – Moje pierwsze doświadczenia motocyklisty zdobywałem na WSK 125. W Świdniku też zaczęła się polska Solidarność, która zmieniła oblicze historii. Ale PZL to przede wszystkim 3,5-tysięczna załoga, której chciałbym podziękować za to co zrobiła dla historii i co robi dzisiaj – mówił wicepremier Morawiecki.
Dzisiejszy Świdnik zrobił duże wrażenie na premierze. – Hale są pełne zaawansowanej techniki. PZL to jeden z najważniejszych zakładów eksportowych w naszym przemyśle obronnym. Stawiamy na współpracę partnerami, którzy inwestują długofalowo w polski przemysł obronny – dodał wicepremier, kierując te słowa do właścicieli PZL Świdnik, firmy Leonardo.
Zapytany o przetarg na śmigłowce dla wojska nie udzielił precyzyjnej odpowiedzi – Ten zakup jest w gestii Ministerstwa Obrony Narodowej, które zaprosiło do rozmów trzech oferentów, min. PZL Świdnik – dodał wicepremier. Mateusz Morawiecki nie chciał także nic powiedzieć o terminach ogłoszenie decyzji MON. Natomiast zdecydowanie zaprzeczył, że jego wizyta jest związana z rządową ofertą zakupu od PZL śmigłowców dla wojska. Jednak wtajemniczeni mówią, że coś jest na rzeczy.
- W odpowiedzi na zaproszenie MON złożyliśmy ofertę trzech śmigłowców – AW 101, AW 149 i dobrze znanego naszym pilotom Głuszca. Tyle dzisiaj mogę powiedzieć. Czekamy na decyzję MON. Nie znamy żadnych terminów. Mogę jedynie dodać, że jako jedyni z trójki zaproszonych podpisaliśmy umowę o współpracy z Polską Grupą Zbrojeniową – mówił Krzysztof Krystowski, prezes PZL Świdnik.
Po wizycie w „pezetelu” premier Morawiecki pojechał do Mielca.