Jest wyrok w sprawie brutalnego zabójstwa Wiesława Jaworskiego - byłego starosty świdnickiego. Samorządowiec zginął z rąk swojego przyjaciela - Andrzeja R. Do morderstwa doszło podczas imprezy na działce.
Sprawą Andrzeja R. zajmował się Sąd Okręgowy w Lublinie. Na wniosek rodziny ofiary, postępowanie toczyło się za zamkniętymi drzwiami. Andrzej R. został uznany winnym zabójstwa. Sąd wymierzył mu za to karę 13 lat więzienia. Mężczyzna musi również zapłacić 100 tys. zł żonie zmarłego.
Do zabójstwa doszło w połowie czerwca ubiegłego roku. 70-letni Wiesław Jaworski, pierwszy starosta świdnicki, spędzał wtedy czas na działce rekreacyjnej swojego przyjaciela, w miejscowości Głębokie. Wiesław Jaworski i Andrzej R. znali się od blisko 30 lat. Widywali się regularnie.
Feralnego dnia Andrzej R. chciał uczcić urodziny wnuczki. Zaprosił więc swojego przyjaciela na działkę. Przyjechał po Wiesława Jaworskiego do jego domu i namówił go na wyjazd. Zapewniał, że wieczorem go odwiezie. Na działce do gospodarza i jego przyjaciela dołączyli jeszcze dwaj znajomi – Andrzej M. i Tadeusz K.
Cała czwórka piła alkohol. Z akt sprawy wynika, że po kolejnym kieliszku Andrzej R. zrobił się agresywny. Miał pretensje do kolegów. Prokuratura ustaliła, że po alkoholu mężczyzna często zachowywał się w taki sposób.
W czasie imprezy na działce sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Andrzej R. miał grozić jednemu z kolegów pobiciem. W rezultacie, przed godz. 22 dwaj znajomi gospodarza opuścili imprezę. Andrzej R. został z Wiesławem Jaworskim.
Z aktu oskarżenia wynika, że niedługo później zaatakował 70-latka. Nie wiadomo, co do tego doprowadziło. Śledczy ustalili, że Andrzej R. rzucił się na kolegę z nożem. Ten bronił się, chwytając ostrze. Próbował uciekać, ale Andrzej R. go dogonił i bił w głowę tępym narzędziem.
Mężczyzna zmasakrował twarz przyjaciela. Zadał mu także dwa ciosy nożem w szyję. Po wszystkim zostawił ciało Wiesława Jaworskiego na ścieżce przed domem. Sam umył kuchenny nóż, a następnie zaciągnął zwłoki w zarośla za domem. Rano zadzwonił do znajomych informując, że na jego działce leży martwy człowiek. Andrzej R. przekonywał, że go nie rozpoznaje.
Mężczyzna został zatrzymany przez policjantów. Podczas przesłuchania plątał się w swoich wyjaśnieniach. Tłumaczył, że był pijany i niczego nie pamięta. Na działce Andrzeja R. zabezpieczono jednak mnóstwo śladów krwi. Wśród nich były również takie, które ktoś próbował zacierać. Właśnie na podstawie tego rodzaju śladów, specjaliści odtworzyli przebieg krwawej awantury. Narzędzia zbrodni nie odnaleziono. Andrzejowi R. groziło dożywocie. Wyrok nie jest prawomocny.