Czy Maksimilian musiał zginąć tylko dlatego, że płakał? – pytają austriaccy dziennikarze po śmierci polskiego dziecka. Niespełna 4-miesięcznego chłopca znaleziono z rozbitą głową. Jego ojciec i matka, 26-latka z okolic Mełgwi, trafili do aresztu
Do tragedii doszło w niewielkim mieście Sankt Pölten, w północno-wschodniej Austrii. Pochodząca z okolic Mełgwi 26-letnia Monika Z. mieszkała tam razem ze swoim partnerem, 30-letnim Waldemarem O.
Jak informują miejscowe media, w nocy z soboty na niedzielę mężczyzna wezwał pogotowie do ich 3,5 miesięcznego syna. Dla Maksimiliana było już jednak za późno na ratunek. Chłopiec zmarł. Jak informuje austriacki dziennik Heute – kompletnie pijana matka dziecka wróciła do domu godzinę po wizycie pogotowia.
Lekarze zdiagnozowali u chłopca ciężki uraz czaszki i mózgu. Niemowlak miał siniaki na całym ciele. Badania wykazały również, że Maksimilian miał wcześniej połamane żebra. Dziecko było więc od dłuższego czasu maltretowane.
Waldemar O. został zatrzymany przez policjantów. We wtorek podobny los spotkał Monikę Z. W jej telefonie znaleziono SMS-a, w którym narzekała na zachowanie niemowlaka. – Nie mogę już znieść jego wrzasku – pisała do Waldemara O.
Tydzień po narodzinach chłopca zachowywała się inaczej. Chwaliła się tym znajomym. – Trzymajcie kciuki, żeby nasz maluch na święta był już z nami w domu – pisała na jednym z portali społecznościowych.
Rodzice mogą odpowiadać za zamordowanie swojego syna. Jak informują austriackie media, ostateczna decyzja w sprawie zarzutów jeszcze nie zapadła. Monika i Waldemar mają wzajemnie obciążać się odpowiedzialnością za śmierć chłopca. Nie wiadomo dokładnie, co feralnej nocy działo się w ich domu.
Para miała jeszcze jedno dziecko – kilkuletniego chłopca. Alexander czuje się dobrze i jest pod opieką rodziny zastępczej. – Monika była wyjątkowo nieodpowiedzialną matką. Piła duże ilości alkoholu, często była pod wpływem narkotyków i lubowała się w imprezach. Dzieci zostawiała pod opieką konkubenta – wylicza dawna znajoma Moniki Z.
Z relacji dawnych przyjaciół 26-latki wynika, że chodziła ona do technikum w Lublinie. Przerwała jednak naukę i wyjechała do Wielkiej Brytanii. Później przeniosła się do Niemiec. Za granicą poznała swojego obecnego partnera, sprawiała wrażenie dobrej matki. – Udzielała się na facebookowej grupie dla młodych matek – wspomina jej znajoma. – Pisała, że jest szczęśliwa, a Waldek jest kochany.
Później para przeniosła się do Austrii. Oboje pracowali. Monika miała jednak skarżyć się koleżankom na agresję ze strony swojego partnera.