Przez pół roku będą zarabiać średnio 150 zł miesięcznie mniej. Wszystko po to, by ocalić 200 miejsc pracy. – Wybraliśmy mniejsze zło – mówią pracownicy PZL Świdnik.
Mazur tłumaczy, że świdnicka fabryka od roku przeżywa kryzys. Przede wszystkim z powodu spadku rządowych zamówień. Tylko w tym roku z pracy odeszło 250 osób.
– Na razie były to odejścia naturalne; nie przedłużaliśmy umów na czas określony, pracownicy przechodzili na emeryturę. Ale coraz bliższa była wizja zwolnień – dodaje Mazur.
Dlatego przedstawiciele pięciu związków zawodowych działających w fabryce spotkali się z zarządem spółki, by ustalić, w jaki sposób można tego uniknąć. Obie strony były wyjątkowo zgodne: każde rozwiązanie będzie lepsze od zwolnień.
– Podpisaliśmy porozumienie, w którym zgadzamy się na zmniejszenie czasu pracy o 6 dni przez pół roku (jeden dzień w miesiącu) i obniżenie w związku z tym wynagrodzeń – tłumaczy Ryszard Kość, przewodniczący "Solidarności” w PZL Świdnik. I podkreśla: To dotyczy wszystkich pracowników, zarządu również. Dzięki temu uratujemy 200 miejsc pracy.
Obniżka pensji potrwa do marca 2010 r.
– Oczywiście, nikt się z tego nie cieszy. Ale wszyscy mamy świadomość, że w czasach kryzysu trzeba wybierać. My wybraliśmy mniejsze zło – dodaje Krzysztof Kotliński, przewodniczący "Lipca ‘80” w PZL Świdnik.
Pracownicy nie są zachwyceni, ale zgodnie przyznają, że nie było wyjścia. – Wolę przez pół roku zarobić mniej, niż iść na bezrobocie. Nie mam pewności, że to nie na mnie wypadłoby przy wymówieniach – mówi pan Marek.
Licząca 3800 pracowników załoga ma nadzieję, że na półrocznej obniżce się skończy. W przyszłym roku bowiem właścicielem PZL Świdnik ma zostać AgustaWestland. A to oznacza realizację pakietu socjalnego, który związkowcy wynegocjowali z włoskim inwestorem. – Niezwykle dla nas korzystnego. Czekamy, żeby zaczął obowiązywać – podkreśla Kość.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że jednym z jego punktów są 6-letnie gwarancje zatrudnienia. Włosi obiecują też podwojenie produkcji w zakładzie.