(Archiwum)
32-letni mieszkaniec powiatu świdnickiego uwierzył w to, że odziedziczył ogromny spadek po kuzynie z Malezji. Rzekomemu adwokatowi za pomoc w uzyskaniu spadku zapłacił 30 tys. zł.
- Jego autor przedstawił się jako adwokat i przedstawiciel prawny nieżyjącego już mieszkańca Malezji, który miał być krewnym 32-latka – mówi Anna Smarzak, z KWP w Lublinie. - Z listu wynikało, że zmarły pozostawił po sobie ogromny spadek - około 13 mln dolarów. Rzekomy adwokat zaproponował Polakowi pomoc prawną w zdobyciu tych pieniędzy, które są dosłownie "na wyciągnięcie ręki."
32-latek dostał szereg dokumentów w języku angielskim, które miały potwierdzać, że rzeczywiście jest prawowitym spadkobiercą zmarłego obywatelka Malezji. To go przekonało.
Zaczął korespondować z "adwokatem”. Dowiedział się, że musi założyć konto w banku w Malezji i wpłacić na nie 10 tys. dolarów na opłacenie kosztów otrzymania spadku. Wykonał polecenie. Wpłacił ponad 30 tys. złotych. Pieniędzy ze spadku nie dostał.
- Niedługo potem dowiedział się, że transfer pieniędzy ze spadku na jego konto w Polsce zablokowała organizację kontrolującą pochodzenia pieniędzy – dodaje Smarzak. – A żeby przebrnąć kontrolę musi zapłacić kolejne 10 tys. dolarów. Zorientował się, że został oszukany.