Pracownicy Poleskiego Parku Narodowego wybrali już z lęgowisk ponad 500 żółwików, które właśnie wykluły się z jaj. W sumie mają do spenetrowania 183 złoża.
Wyklute żółwie błotne przenoszone są do zbiorników wodnych. Bez pomocy człowieka na sto sztuk przeżyłby jeden. Kiedy wędrują do wody padają łupem drapieżników – lisów czy kruków. Na domiar złego obecnie poziom wód w parku jest niski, co wydłuża gadom drogę do oczek wodnych.
– Średnio w złożu znajdujemy 12–14 żółwików – mówi Radosław Olszewski, kierownik Ośrodka Hodowli Zwierząt w PPN. – W środę padł swoisty rekord. Z jednego gniazda przenieśliśmy do wody 23 żółwie. W tym roku mamy nadzieję pomóc w ten sposób około 2 tys. osobników.
Żółwie, które wyklują się najpóźniej, zostaną przeniesione do działającego przy siedzibie PPN w Urszulinie Ośrodka Ochrony Żółwia Błotnego. Ostatnio przezimowały tam 434 osobniki. Zostały wypuszczone wiosną, kiedy woda w parku osiągnęła już odpowiednią temperaturę.
Program ochrony żółwia błotnego w PPN został wdrożony w 1998 r. Na efekty trzeba było czekać 12 lat. Wtedy to pracownicy parku doliczyli się, że od 2010 r. co roku jaja w siedliskach składa o 20 samic więcej.
– Sprawdziło się nie tylko przenoszenie wyklutych żółwików do wody czy kuwet w naszym ośrodku, ale też zabezpieczaniem złóż specjalnymi siatkami. Dzięki nim takie drapieżniki, jak lisy, borsuki czy kruki nie były w stanie dobrać się do jaj.
Zdaniem Marka Tokarzewskiego, kolegi Olszewskiego z PPN, swoje znaczenie miała także szeroko prowadzone przedsięwzięcia edukacyjne, szczególnie adresowane do dzieci i młodzieży ze szkół w sąsiedztwie parku.
– W ciągu roku przyjmujemy po kilkanaście telefonów z informacjami o zaobserwowaniu żółwia – mówi Tokarzewski. – Na szczęście ludzie coraz rzadziej je do nas przynoszą. Cieszymy się natomiast, że są i tacy, którzy poza granicami parku, korzystając z naszych porad, sami monitorują i zabezpieczają lęgowiska przed drapieżnikami.