Miód, czekolada czy główki kapusty – takimi upominkami w pamięci wyborców próbują zapisać się kandydaci w niedzielnych wyborach. Są też przedmioty praktyczne: torby na zakupy, latarki, maseczki antysmogowe czy nożyki na grzyby.
>>> Czekamy na Wasze zdjęcia z podobnymi gadżetami lub innymi przykładami barwnych kampanii wyborczych: alarm24@dziennikwschodni.pl
Sławę w ogólnopolskich mediach zdążył już zyskać „miód wyborczy”, jaki rozdawano m.in. przed kościołami na lubelskim Czechowie. Na etykiecie widnieją zdjęcia miejskiego radnego PiS Piotra Bresia i kandydata na prezydenta Sylwestra Tułajewa.
Słodkościami kusi także ubiegający się o miejsce w radzie miasta w Lubartowie Artur Maluga. Mieszkańcy jednego z osiedli mogli otrzymać truskawkową czekoladę w opakowaniu z jego wizerunkiem i logotypem komitetu Wspólnota Lubartowska.
Z kolei sztabowcy walczącego o reelekcję pod szyldem PiS prezydenta Zamościa Andrzeja Wnuka rozdawali ozdobne woreczki z tzw. mieszanką studencką.
Niektórzy wyborcom słodzą, inni stawiają na witaminy. Kandydat Koalicji Obywatelskiej do sejmiku Jacek Bury częstował wyborców jabłkami. Tutaj wybór upominku nie dziwi - Bury prowadzi m.in. firmę zajmującą się handlem owocami. Na jeszcze bardziej oczywiste skojarzenia zdecydował się wicemarszałek Grzegorz Kapusta z PSL. Podczas spotkań na targowiskach wręczał swoim rozmówcom… główki kapusty.
Są też gadżety praktyczne. Poza długopisami od kilku lat standardem są opaski odblaskowe. Kandydaci rozdają też materiałowe torby na zakupy, latarki ledowe, maseczki antysmogowe.
Kandydat na wójta gminy Lubartów zamówił scyzoryki ze swoim nazwiskiem. Każdy, kto udostępnił na Facebooku jego plakat wyborczy mógł liczyć na otrzymanie jednego z 15 „przydatnych nie tylko grzybiarzom” nożyków.
– Kodeks wyborczy nie zabrania rozdawania gadżetów, choć przepisy nie są precyzyjne. Jest w nich mowa o możliwości wręczania upominków o niewielkiej wartości, ale dokładna kwota nie jest podana – mówi Krzysztof Jakubowski, prezes zajmującej się m.in. monitorowaniem procesów wyborczych Fundacji Wolności. – Wydaje się, że to lepsza forma promocji niż ulotki, które często można zobaczyć porozrzucane na klatkach schodowych bloków czy w śmietnikach. Słoika miodu raczej nikt nie wyrzuca.
– Gadżety to z pewnością dobry sposób na utrwalenie wizerunku kandydata, ale obdarowani wyborcy wcale nie muszą czuć się zobowiązani do oddania głosu na daną osobę – zauważa dr Monika Sidor z Wydziału Politologii UMCS. – Istotna jest także zasobność portfela komitetów wyborczych. Dla tych biedniejszych najlepszą alternatywą są być media społecznościowe, w których kampanię można prowadzić praktycznie za darmo.