Rodzice uczniów Szkoły Podstawowej nr 7 w Zamościu poskarżyli się
wojewodzie, ale ten pismo przesłał Radzie Miasta Zamość.
Rodzice pierwszaków są zawiedzeni. - W jedynej klasie nadal uczy się 36 dzieci. Przy takiej liczbie uczniów nie da się normalnie prowadzić zajęć. Ale urzędników to nie obchodzi. Kiedy wybraliśmy się z prośbą o pomoc do wiceprezydent Iwonny Stopczyńskiej... poleciła tylko spisać nasze nazwiska - żali się ojciec siedmiolatka z "siódemki”. - Urzędnicy się opamiętają dopiero, kiedy dojdzie do jakiegoś nieszczęścia - prognozuje matka jednego z pierwszaków. - Dzieci są żywiołowe. A klasa jeździ m.in. na basen, chodzi na wycieczki. Bardzo trudno nad nimi zapanować.
Boje rodziców z "siódemki” z zamojskim magistratem trwają od września. Powód? Do pierwszej klasy zapisano 42 uczniów, a Wydział Edukacji i Sportu zamojskiego UM nie wyraził zgody na utworzenie drugiego oddziału. Rodzice byli tym oburzeni. Protesty wysłali m.in. do magistratu i wojewody. Bez skutku. Dlaczego? W uzasadnieniu do uchwały napisano m.in., że przyczyną takiego rozstrzygnięcia był niż demograficzny, a zmiany organizacyjne w szkołach spowodowałyby m.in. zwolnienia w nich. Według radnych, działania prezydenta są zgodne z rozporządzeniami ministra edukacji i sportu. Nie wszystkim się to spodobało. - Możemy znaleźć mnóstwo przepisów i najróżniejszych wykrętów, ale to nadal nic nie zmienia - złościł się na ostatniej sesji radny Krzysztof Lewkowicz z PiS. - Jestem przekonany, że gdyby w innej zamojskiej szkole utworzono tylko jeden oddział, Wydział Edukacji by się na to nie zgodził. - Winę za sytuację ponosi dyrektorka SP nr 7 - uspokajała niezadowolonych Iwonna Stopczyńska.
Bożena Piwko, dyrektor SP nr 7, nie poczuwa się jednak do odpowiedzialności. Uważa, że została wprowadzona w błąd przez Kazimierza Chrzanowskiego, dyrektora Wydziału Edukacji. Jak twierdzi, przed rozpoczęciem roku szkolnego obiecał jej utworzenie dodatkowego oddziału. Dyrektorka nie miała jednak okazji powiedzieć o tym na sesji, bo znów nikt jej nie zaprosił.
Czeka ich likwidacja?
Jeszcze w ub. roku zamojski magistrat przygotował program zmiany sieci szkół. Jednym z jego elementów była likwidacja "siódemki”. Projekt wywołał protesty rodziców, ale radni zgodzili się na zamknięcie szkoły. Sprzeciwił się temu ówczesny lubelski kurator oświaty. Stwierdził, że szkoła jest potrzebna, a różnice programowe uniemożliwią przeniesienie uczniów do sąsiednich podstawówek. Wtedy dyrektor Wydziału Edukacji i Sportu zamojskiego UM wysłał zażalenie do MEN i dopiął swego. Opinia kuratorium sprzeciwiająca się zamknięciu placówki została uchylona, a minister polecił ponowne rozpatrzenie sprawy przez kuratora. Co dalej? Tomasz Zieliński, szef zamojskiej delegatury kuratorium, jest przekonany, że likwidacja szkoły to błąd. - My będziemy natomiast
do niej dążyć - zapowiada Karol Garbula, rzecznik prezydenta Zamościa.