Blisko 500 osób w Internecie i kilkudziesięciu mieszkańców miasta podpisało się już pod obywatelskim projektem nadania rondu u zbiegu ulic Kościuszki oraz Żwirki i Wigury w Tomaszowie Lubelskim imienia „Pamięci Ofiar OUN-UPA”.
– Naszym celem nie jest chęć wywołania konfliktu. Nie chcemy dzielić. Zależy nam jedynie na tym, by nasze stosunki z Ukrainą, naszym najbliższym sąsiadem, układały się dobrze. By tak się stało, niezbędne jest oparcie naszych stosunków na prawdzie, także tej historycznej – podkreśla Maciej Bartoszyk, inicjator akcji. – Niezbędne jest nam obopólne wybaczenie krzywd. Chcemy także zwiększać świadomość historyczną mieszkańców naszego miasta. Chcemy skłonić ich do lepszego poznania historii regionu.
Już teraz pojawiają się jednak głosy, że warto byłoby do upamiętnienia ofiar OUN-UPA znaleźć miejsce większe i zarazem bardziej godne. Organizatorzy akcji odpowiadają, że nie liczy się wielkość, a symbol.
– W trakcie rzezi wołyńskiej ucierpiało także wielu mieszkańców powiatu tomaszowskiego. Nie mówi się o nich. Nie wspomina – tłumaczy Bartoszyk. – Nie czekajmy więc na lepszą okazję. Już teraz róbmy wszystko, co w naszej mocy, by to zmienić.
W trakcie wydarzeń określonych później mianem „rzezi wołyńskiej” 16 czerwca 1944 roku w rejonie tomaszowskim pod Zatylem ukraińskie bojówki zatrzymały pociąg jadący z Bełżca do Lwowa. Pasażerów wylegitymowano i zabito wszystkich Polaków. Historycy spierają się o liczbę ofiar, waha się ona od 41 do 75.
– W naszej inicjatywie nie o zemstę chodzi, lecz o pamięć o ofiarach – podkreśla Bartoszyk. – Wierzymy głęboko, że tylko prawda i obopólna chęć współpracy mogą ponownie połączyć w przyjaźni narody polski i ukraiński. Jest to szczególnie ważne w kontekście ostatnich wydarzeń na wschodzie Ukrainy. Mamy w pamięci nasze drogi do wolności, pamiętamy, że tylko budując na fundamencie prawdy jesteśmy w stanie być całkowicie wolni.
– Jeśli chodzi o ofiary UPA, to jak najbardziej popieram pomysł ich uhonorowania – mówi Wojciech Żukowski, burmistrz Tomaszowa. – Być może moglibyśmy nadać ich imię jakiemuś skwerowi lub innemu ważnemu punktowi miasta. Rondo najazdowe, o którym mówią inicjatorzy akcji, nie powinno nosić takiej nazwy. To będzie jedynie niewielkie koło narysowane na środku skrzyżowania, na którym dochodziło do wielu stłuczek. Uważam, że nadawanie mu imienia ofiar tylko zdyskredytowałoby ich pamięć.