Nie wyszło mu włamanie do baru, bo zamiast uciekać z łupem zaczął opróżniać butelki z alkoholem. W święta znowu o sobie przypomniał: obrobił sklep spożywczy, ale znowu zabrakło mu szczęścia.
Sprawca musiał otworzyć drzwi oryginalnym kluczem.
- Bo na drzwiach nie było śladów włamania, szyb w oknach też nie tknięto - informuje sierż. Milena Galarda, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Biłgoraju.
Gdy 25-letnia ekspedientka zgłosiła kradzież klucza do sklepu, stróże prawa mieli już krok do rozwikłania zagadki.
Ustalono, że złodziej wszedł najpierw przez uchylone okno w piwnicy do jej mieszkania, wyciągnął z torebki klucz, a następnie obrobił sklep.
Sprawcą okazał się jej 40-letni szwagier. Choć mężczyzna miał w organizmie 2,32 promila alkoholu, to część zrabowanego towaru udało się odzyskać.
Mężczyzna święta spędził w policyjnym areszcie. Za kradzież z włamaniem grozi mu do 10 lat więzienia.
Wiesław L. to dobry znajomy biłgorajskich policjantów. Miesiąc temu ukrył się w jednym z tarnogrodzkich barów na noc, a gdy zamknięto drzwi na cztery spusty, zaczął szukać łupów.
Zajrzał do kasy, skąd zabrał 240 zł, dołożył do tego jeszcze trzy paczki papierosów. Ale nie spieszno mu było do domu. Postanowił w pojedynkę uczcić sukces. Usiadł przy stoliku i odkręcił butelkę wódki, później zabrał się do opróżniania kolejnej. Gdy ujrzał dno w butelce, nie było mowy o opuszczeniu lokalu na własnych nogach.
Śpiącego rabusia nakrył właściciel lokalu. Wiesław L. miał wtedy 3,6 promila. Stróże prawa znaleźli przy nim skradzione papierosy oraz gotówkę, którą schował do skarpetki. Mężczyzna chciał dobrowolnie poddać się karze grzywny.