Na cztery lata więzienia skazał we wtorek Sąd Okręgowy w Zamościu 29-letniego Tomasza O., oskarżonego o podpalenia budynków
W połowie stycznia ub.r. na ul. Nadrzecznej w Skierbieszowie jeden z mieszkańców zauważył, że w rogu budynku gospodarczego palą się liście i deski. W gaszeniu pożaru pomagali mu inni skierbieszowianie, w tym Tomasz O. z miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej. Po stłumieniu ognia ten ostatni powiedział, że idzie powiadomić o zdarzeniu komendanta OSP. Gdy wrócił, zebrani usłyszeli trzask płonącego eternitu. To na tej samej ulicy paliła się drewniana stodoła. Budynek spłonął doszczętnie, a wraz z nim płody rolne oraz maszyny. Straty oszacowano na ponad 60 tys. zł.
Na drugi dzień policja zatrzymała sprawcę, którym okazał się Tomasz O. Strażak ochotnik zeznał, że dzień wcześniej pił z kolegami wódkę w remizie strażackiej, a wracając wieczorem do domu podpalił stodołę sąsiada. Przyznał się również do wcześniejszej próby spalenia budynku gospodarczego oraz serii innych podpaleń, którą zapoczątkował pół roku wcześniej. W Sadach i Skierbieszowie puścił z dymem łącznie cztery stodoły, a także osiem uli z pszczołami. Straty wyniosły 117 tys. zł. Ustalono, że podejrzany stoi także za czterema nieudanymi próbami podpaleń budynków gospodarczych. Sąd Rejonowy w Zamościu postanowił go tymczasowo aresztować. - Od tamtej pory w całej okolicy jest spokojnie - mówi jeden z mieszkańców Skierbieszowa.
Podczas śledztwa Tomasz O. zeznał, że po zapałki sięgał zawsze po wódce. Z opinii sądowo-psychiatrycznej wynika, że alkohol wpływał na niego buntowniczo i zmieniał zachowanie. - Dla takich ludzi nie ma miejsca w naszych szeregach - powiedział Bogdan Adamczuk, naczelnik OSP w Skierbieszowie, gdy prokuratura wysyłała do sądu akt oskarżenia. - Nikt nie jest psychologiem. Skąd mogliśmy wiedzieć, że tak uczynny, spokojny człowiek może być podpalaczem? Był na każde zawołanie. Dopiero później okazało się, że gasił budynki, pod które sam podłożył wcześniej ogień.
Tomasz O. został zwolniony z opłat sądowych, ale po wyjściu z więzienia będzie musiał naprawić wyrządzone szkody. - Ja w to nie wierzę - mówi z rezygnacją Andrzej Tchórzewski, ostatni z poszkodowanych przez podpalacza gospodarzy.
Wyrok nie jest prawomocny.