– Stan dziecka powoli się poprawia. Lekarze są ostrożnymi optymistami – mówi Ryszard Pankiewicz, rzecznik prasowy SPSW im. Papieża Jana Pawła II w Zamościu.
W nocy z poniedziałku na wtorek do zamojskiego szpitala przyszła kobieta. Zapytała stróża gdzie jest oddział dziecięcy. Mężczyzna nie zauważył, by miała ze sobą dziecko, ale usłyszał płacz malucha. Wkrótce potem obok innego oddziału znaleziono zawiniętego w kocyk noworodka. Chłopczyk urodził się najprawdopodobniej w ok. 30-31 tygodniu ciąży. Z powodu źle zaopatrzonej pępowiny maluch stracił wiele krwi i znajdował się we wstrząsie hipowolemicznym. Był też bardzo wyziębiony i miał kłopoty z oddychaniem.
– Dziecko zostało przewiezione na neonatologię. Podano mu tam leki i podłączono do respiratora. Przez całą dobę lekarze walczyli o jego życie – mówi Pankiewicz. – Kolejne godziny pozwoliły na stwierdzenie, że chociaż rokowania wciąż są niepewne to nieco lepsze niż tuż po przyjęciu dziecka na oddział.
Policja nie ustaliła jeszcze tożsamości matki dziecka. – Szukamy jej oraz osoby, która przyniosła dziecko do szpitala. Na tym etapie nie możemy bowiem wykluczyć, że była to inna osoba – mówi kom. Dominika Przybylska, z Komendy Miejskiej Policji w Zamościu. – Przesłuchujemy też świadków.
Policja prowadzi poszukiwania w kierunku artykułu 210 kodeksu karnego, czyli porzucenia osoby małoletniej poniżej 15. roku życia. Grozi za to do 3 lat pozbawienia wolności. Mundurowi podkreślają jednak, że dalecy są od spekulowania, że kobieta popełniła przestępstwo. Nie wykluczają, że mogła być w szoku poporodowym spowodowanym przedwczesnym urodzeniem syna. Być może szukała dla niego pomocy w najbliższym szpitalu. A może jej także zagraża niebezpieczeństwo.