Zrobiła przysługę sąsiadom i teraz żałuje. Anna Jurczak od 10 lat nie może się doprosić zwrotu swojej własności. Jest zrozpaczona.
- Sąsiad, wówczas wiceprezes spółdzielni, tylko na to czekał. Miałam niewykończone mieszkanie, więc obiecał mi pomoc. W zamian chciał, żeby udostępnić mu moją piwnicę, bo jego była znacznie mniejsza - opowiada pani Anna.
Kobieta na to przystała. Bo sąsiedzi mieli małe dziecko. Rozumiała, że potrzebują więcej miejsca, chociażby na to, by trzymać gdzieś wózek. - Ale to miało być tylko do czasu, jak ich syn podrośnie. Już się usamodzielnił i wyprowadził - mówi zamościanka. O zwrot swojej piwnicy poprosiła po śmierci własnej matki, z której mieszkania chciała do siebie przenieść kilka sprzętów. I wtedy okazało się, że odzyskanie piwnicy nie będzie łatwe.
Prosiła, nalegała, ale na nic się to zdało. Sąsiedzi pozostają głusi na jej apele. Nie pomagają nawet ponaglenia władz spółdzielni, kierowane do nich po interwencji naszej Czytelniczki. Dlaczego? Bo uważają, że racja jest po ich stronie.
- Nie oddam tej piwnicy. Nie ma mowy - twierdzi kategorycznie Zbigniew Zawiślak, sąsiad pani Anny. - Użytkowałem ją przez tyle lat, że teraz należy mi się przez zasiedzenie.
- Zwłaszcza że tak naprawdę to pani Jurczak nam tę zamianę zaproponowała. Byliśmy przekonani, że to układ na stałe - dorzuca jego żona Grażyna.
- To się ciągnie już 10 lat. Miałam nadzieję, że rozwiążemy sprawę polubownie - załamuje ręce pani Anna. I nie wyklucza, że jeśli zostanie do tego zmuszona, skieruje sprawę do sądu. - Proszę bardzo - odpowiada Zawiślak. - Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Niech rozstrzyga sąd.
Michał Kyc
Aleksandra Kalita