Prokuratura Rejonowa w Zamościu podejmie decyzję, czy skierować do sądu akt oskarżenia w sprawie byłego ordynatora szpitala w Tomaszowie Lubelskim. Śledczy sprawdzają, czy dopuścił on do udziału w prowadzonych przez siebie operacjach swojego 19-letniego syna.
W 2013 roku do dyrekcji SP ZOZ w Tomaszowie Lubelskim wpłynęła anonimowa skarga na ordynatora Bernarda Ż. podpisana przez „pracowników oddziału chirurgii”. Medykowi zarzucono mobbing: wyśmiewanie i lekceważenie pielęgniarek, poniżanie ich oraz bezzasadne krytykowanie.
– W liście napisano również, że świadkiem dyskryminacyjnych praktyk ordynatora był jego nastoletni syn, który wielokrotnie dopuszczany był w sposób czynny do udziału w operacjach chirurgicznych – opowiada dr Andrzej Kaczor.
Miało do tego dochodzić, gdy 19-latek odbywał wakacyjne praktyki na oddziale fizjoterapii tomaszowskiego szpitala. Dyrektor powołał specjalną komisję, w której skład weszli m.in. ordynatorzy wszystkich oddziałów, zastępca dyrektora i naczelna pielęgniarka. Przesłuchali oni wszystkich pracowników chirurgii i przejrzeli dokumentację. Po zakończeniu prac ordynator został dyscyplinarnie zwolniony.
– Powiadomiona została też prokuratura. Wątek dotyczący mobbingu nie potwierdził się i został umorzony – przyznaje Ewa Pizun, zastępca prokuratora rejonowego z Zamościa. – Początkowo umorzona została także kwestia dopuszczenia do operacji chirurgicznych osoby do tego nieuprawnionej.
Od decyzji tej odwołał się jeden z pacjentów operowanych przez Bernarda Ż. – Decyzje o tym, jakie będą dalsze kroki w tej sprawie, podejmiemy pod koniec sierpnia – dodaje Pizun.
Po wakacjach w sądzie rozpocznie się natomiast proces, jaki wytoczyła tomaszowskiemu szpitalowi jedna z byłych pacjentek chirurgii. Kobieta domaga się 200 tys. zł zadośćuczynienia twierdząc, że po operacji, w której brała udział osoba nieuprawniona, jest stan zdrowia się pogorszył. Inna pacjentka także domaga się 200 tys. zł. za to, że podczas jej zabiegu na sali operacyjnej obecny był syn ordynatora chirurgii.
Sąd Okręgowy w Zamościu rozpatrzy też sprawę odszkodowania dla Bernarda Ż. za zwolnienie go z pracy. Sąd pierwszej instancji uznał, że dyrektor szpitala miał prawo zwolnić ordynatora, ale zrobił to z naruszeniem ustawowego terminu. Szpital miał mu za to zapłacić 20 460 zł., czyli trzykrotność wynagrodzenia, jakie pobierał ordynator.
– Właśnie odwołaliśmy się od tej decyzji – mówi dyrektor Kaczor. – Wszystkie terminy wynikające z kodeksu pracy zostały utrzymane.