Mieszkańcy Machnowa Starego nie zgadzają się na budowę wielkiej tuczarni świń spółki "Pitucha”. Pod protestem podpisało się ponad 100 osób.
O budowie tuczarni w Machnowie Starym, mieszkańcy tej miejscowości dowiedzieli się kilka tygodni temu. Ma ona powstać w czterech, popegeerowskich budynkach w centrum wsi. Będą przebudowane i dostosowane do nowych potrzeb. Znajdą się tam stanowiska dla ponad 1950 tuczników, 240 macior oraz prosiąt i warchlaków. - W sumie zamieszka tam ponad 2 tys. świń - mówi Głaz. - Będą wytwarzać rocznie ponad 15 tys. metrów sześciennych gnojowicy, która zatruje na nasze łąki i rzekę. Obok jest też ujęcie wody pitnej. Ono też może zostać skażone!
Mieszkańcy wsi martwią się także, że "smród i kwiki tysięcy zwierząt ich wykończą”. - Obok wsi jest już jedna tuczarnia, a w pobliskim Machnowie Nowym, kurza ferma - opowiada 50-letnia gospodyni. - Gdy wiatr zawieje, smród ciągnie stamtąd okropny... A teraz chcą nam wpakować nowy zakład. Najgorsze jest to, że nikt z nami wcześniej budowy nie konsultował. Sanepid i władze nas zlekceważyły. A właściciel "Pituchy” mieszka w Lublinie i machnowski fetor gwiżdże...
Zgodę na budowę tuczarni wydał lubelski sanepid oraz Starostwo Powiatowe w Tomaszowie Lub. Mieszkańcy Machnowa są tym oburzeni. Wysłali skargę m.in. do Głównego Inspektora Sanitarnego w Warszawie. - Ten protest na razie jest u nas, ale niebawem zostanie przekazany do stolicy - zapewnia Jerzy Kowalczyk, rzecznik lubelskiego sanepidu. - Gromadzimy jeszcze niezbędne dokumenty. Warszawa rozstrzygnie czy popełniliśmy uchybienie.
Marian Drozd, właściciel spółki "Pitucha” zapewnia, że żadnych błędów nie ma. - Zakład będzie działał w nowoczesnej, sprawdzonej technologii - zapewnia. - Nie może być mowy o truciu ludzi i środowiska. Takie zarzuty są bezpodstawne.
Skąd zatem protesty? - Wielu mieszkańców Machnowa żyje z zapomóg i zasiłków - tłumaczy Drozd. - A w tuczarni 12 osób może znaleźć zatrudnienie. Jeśli urząd pracy skieruje bezrobotnych do mnie, wygodne zasiłki się skończą. Stąd to oburzenie.