W Ogrodach urosły konflikty

Do sali obrad, podczas ubiegłotygodniowej sesji Rady Miasta w Biłgoraju wkroczyła kilkudziesięcioosobowa grupa właścicieli nieruchomości na osiedlu Ogrody. Powodem tej nieoczekiwanej wizyty były poważne zastrzeżenia wobec projektu urbanistycznego przygotowanego przez Urząd Miasta. Kością niezgody okazały się przede wszystkim ciągi pieszo-jezdne, które zgodnie z tym projektem miałyby zostać wybudowane kosztem prywatnych gruntów. W zamyśle twórców nowych planów, nieszczęsne ciągi miały ułatwić przyszłym mieszkańcom Ogrodów poruszanie się po osiedlu krótszymi odcinkami dróg. Burzę wywołała jednak informacja, że aby osiedlowe aleje, szerokości 4 metrów mogły powstać, każdy z właścicieli posesji musiałby zrzec się ok. 2 metrów swojego gruntu.
Próbując ratować sytuację, radni na poczekaniu wypracowali nową koncepcję i zaproponowali zredukowanie szerokości łączników o połowę. To jednak nie pomogło. Właściciele działek, troszcząc się o swoje interesy, kategorycznie żądali skreślenia z planu, zbędnych - ich zdaniem - ciągów.
- Proszę mi wskazać gdzie na innych osiedlach w Biłgoraju są jakieś ciągi pieszo-jezdne. Jeśli nie będzie ciągów to będę miał 6 działek, a jeśli będą to tylko 4. Jaki ja mam w tym interes? Ile mogę na tym stracić? - atakował radę Mieczysław Dzido, a inni właściciele działek dołączali się do tych stanowczych pytań.
Barbara Brylak-Szymczyk, członek zespołu projektantów, którzy przygotowali plan mimo wszystko próbowała przekonać protestujących do wypracowanego stanowiska. Zapewniała na przykład, że dzięki wybudowaniu ciągów skróci się ewentualny dojazd do Ogrodów dla karetek pogotowia czy straży pożarnej. Ten i inne argumenty na niewiele się jednak zdały.
Po pięciu godzinach dyskusji radni dali wreszcie za wygraną. Oficjalnie uznali, że uchwały dotyczące urbanistyki Ogrodów są niedopracowane i jednomyślnie zdjęli je z porządku obrad. Sprawa wróci jednak na kolejnej sesji.