Przeciwnicy wydobycia gazu łupkowego są finansowani przez Rosjan - sugeruje wójt gminy Susiec. Ekolodzy są wściekli i domagają się dowodów lub wycofania oskarżeń. - W przeciwnym razie pójdziemy do sądu - zapowiadają.
Ekolodzy nie wytrzymali. Wystosowali do wójta list otwarty. Podpisało się pod nim blisko 30 organizacji ekologicznych.
- Pańskie oszczerstwa powinny być poparte rzetelnymi dowodami - piszą sygnatariusze listu. - Wzywamy zatem (…) do przedstawienia dowodów potwierdzających pomówienia, lub publicznych przeprosin.
Ekolodzy cytują również niektóre wypowiedzi wójta. "W mojej ocenie ludzie, którzy organizują te pikiety kierują się tylko i wyłącznie własnymi korzyściami, działając na rzecz innego, wrogiego nam kraju” - miał ocenić wójt w jednej ze swoich publikacji.
- Wyraźnie zaznaczyłem, że to tylko moja opinia. Każdy ma do tego prawo - komentuje Franciszek Kawa. - W żadnym z artykułów nie wymieniłem nazwisk, ani nazw konkretnych organizacji. Nie obawiam się procesu.
Sygnatariusze listu zapewniają, że ich działania są możliwe dzięki grantom dla organizacji pozarządowych, własnym środkom i pracy wolontariuszy.
- Jeśli wójt nie wycofa się z tych oszczerstw, to z pewnością spotkamy się w sądzie - zapowiada Barbara Siegieńczuk, prezes stowarzyszenia "Zielony Żurawlów”. - Publikując na stronie urzędu występuje jako przedstawiciel gminy. Nie ma tu mowy o prywatnych ocenach.
Ekolodzy przekonują, że nie można pozwolić na wejście przemysłu wydobywczego na chronione obszary Roztocza. Tymczasem wójt, jak sam przyznaje, da niebawem zielone światło firmie Chevron, która zamierza wiercić na terenie gminy.
- Mam w tej kwestii poparcie lokalnej społeczności - przekonuje Kawa. - Nikt z mieszkańców nie przyłączył się do protestujących. To grupa ludzi z zewnątrz, których ktoś wyszkolił. Wiem, że pikietę w pobliskim Żurawlowie odwiedzali Rosjanie. Spotykali się z organizatorami, ale nie wiem, o czym rozmawiali.
Dla protestujących tego rodzaju oskarżenia to wymysły i oszczerstwa. Domagają się, by wójt opublikował ich stanowisko na stronie internetowej urzędu. Na razie dokumentem zajmują się prawnicy.