Kilka miesięcy temu omal nie stracił życia, a teraz znów obawia się o swoje bezpieczeństwo. Twierdzi, że wie, kto go skatował.
Piotr Rysak z Krasnegostawu ma 30 lat. Pracuje w jednej z zamojskich firm kurierskich. We wrześniu 2006 r. wypił po pracy z kolegami 3 piwa i busem wracał do domu. - Zasnąłem i przejechałem Krasnystaw - mówi. - Wysiadłem w Łopienniku i postanowiłem wrócić do domu piechotą. Na przystanku przyczepiło się do mnie kilku mężczyzn. Zażądali pieniędzy. Nie dałem. Gdy doszedłem do lasu, zauważyłem za sobą dwa samochody. Wyskoczyło kilku drabów. Mieli na głowach kaptury.
Zaczęli go bić po twarzy, a potem kopać. Stracił przytomność. Rano ocknął się i wyczołgał na drogę. Wtedy ktoś wezwał pogotowie. W szpitalu przeleżał dwa miesiące. Przeszedł trzy poważne operacje. - To był horror - wspomina. - Zmiażdżyli mi żuchwę i wybili zęby. Miałem też uszkodzoną czaszkę i m.in. złamaną rękę. Policja jednak sprawę zbagatelizowała, a prokuratura umorzyła śledztwo. Funkcjonariusz był u mnie tylko raz. Pobieżnie przesłuchał, a potem dał do zrozumienia, że według niego... mógł mnie potrącić samochód. To skandal! Jestem tym rozgoryczony.
Sprawa trafiła do krasnostawskiej prokuratury, ale została umorzona "z powodu niewykrycia sprawców”. Rysak złożył apelację w Prokuraturze Okręgowej w Zamościu, ale bez powodzenia. Nie dawał za wygraną. Przeprowadził prywatne śledztwo. Dowiedział się, że kilku miejscowych chuliganów przyznało się w jednym z pubów do jego pobicia. - Opowiadali wszystkim, że jestem cieniasem, bo się nie postawiłem - mówi pan Piotr. - Mówili też, że mają moje rzeczy (zginął mu m.in. telefon komórkowy - red.). To ci sami mężczyźni, którzy wcześniej żądali ode mnie pieniędzy. Zdobyłem ich adresy i dałem policji. I nic. Policjanci nawet ich nie przesłuchali. Ręce opadają...
Co na to policja? - Wszystko odbyło się zgodnie z procedurami - mówi Marzena Skiba, rzecznik prasowy KPP w Krasnymstawie. - Sprawców nie udało się ustalić. Jeśli jednak w sprawie pojawią się nowe wątki, znów się nią zajmiemy. - Nie znaleźliśmy argumentów, aby umorzenie uchylić - dodaje Romuald Sitarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu. - Sprawa została skierowana do sądu w Krasnymstawie. Tylko on może wszystko wszcząć od nowa.
Rysak o tej decyzji dowiedział się od nas. - To świetna wiadomość. Przed sądem dowiodę swoich racji.