Wydobycie gazu łupkowego nie zagraża wodom podziemnym. Tak Ministerstwo Środowiska odpowiada protestującym w Żurawlowie na Zamojszczyźnie. – To bełkot – kwitują uczestnicy blokady i wybierają się z wizytą do Sejmu.
– Fakt istnienia (…) zbiornika nie uniemożliwia prowadzenia na danym obszarze działalności poszukiwawczo-wydobywczej – czytamy w odpowiedzi ministerstwa. – Za przykład może posłużyć KWK "Bogdanka”, która znajduje się na obszarze zbiornika wodnego.
"Technologia opanowana"
Według resortu wody podziemne znajdują się na głębokości 100–150 m. Z kolei skały łupkowe leżą od 3 do 5 km pod ziemią. Wodę i łupki dzielą liczne warstwy nieprzepuszczalnych skał. Co więcej, technologia planowanych wierceń jest od wielu lat opanowana.
– Przewiduje ona zamykanie poziomów wodonośnych systemem szczelnych rur osłonowych, co skutecznie zapobiega kontaktowi z wodami podziemnymi – tłumaczy rolnikom minister.
"To bełkot"
Ale protestujący na ministerialnej odpowiedzi nie zostawiają suchej nitki. – To medialny bełkot – kwituje Barbara Siegieńczuk, uczestniczka blokady w Żurawlowie. – Ministerstwo nie podało żadnych podstaw prawnych dowodzących, że to, co chce robić Chevron, jest legalne. Stoimy twardo przy swoim. Dokończymy sprawę.
Protestujących wspierają ekolodzy z różnych krajów. Uczestnicy blokady potrzebują pomocy, bo zbliżają się żniwa.
W piątek na miejsce protestu ma dotrzeć grupa z Włoch. Przyjadą też polscy studenci. Inicjatorzy protestu wybierają się tymczasem do Sejmu. Wezmą udział w zaplanowanym na 25 lipca posiedzeniu Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Ma być ono w całości poświęcone problemom związanym z wydobyciem gazu łupkowego, w tym, protestom na Zamojszczyźnie.