

Pierwszy dzwonek w tym roku przynosi sporo zmian w programie nauczania. Uczniowie poznają dwa nowe przedmioty – edukację zdrowotną i obywatelską. To jednak dopiero przedsmak tego, co przyniosą następne lata.

1 września jak niemal co roku przynosi pewne zmiany. Tym razem do tablicy warto wywołać dwa nowe przedmioty, które wchodzą na stałe do programu nauczania. Mowa o edukacji zdrowotnej i edukacji obywatelskiej. Pierwsza z nich jest odpowiednikiem wychowania do życia w rodzinie. Na czym polega różnica? Jak się dowiadujemy ze strony ministerstwa, głównym celem przedmiotu jest kształtowanie kompetencji uczniów związanych z całożyciową dbałością o zdrowie oraz budowanie potencjału zdrowotnego własnego i otoczenia. Aby lepiej zrozumieć na czym w praktyce może to polegać, warto sięgnąć do źródła, czyli podstawy programowej.
Wśród proponowanych tematów zajęć pojawia się np. Styl życia a zdrowie – jak wybory wpływają na kondycję fizyczną przez całe życie; Profilaktyka kardiologiczna i onkologiczna, Samokontrola w profilaktyce zdrowia – badanie skóry, samobadanie piersi i jąder; planowanie posiłków w różnych dietach; Świadome decyzje życiowe – jak radzić sobie z presją otoczenia i wpływem mediów; Ciąża, macierzyństwo i ojcostwo –aspekty organizacyjne, psychospołeczne i zdrowotne; Płodność i niepłodność – czynniki, profilaktyka i metody leczenia; Ochrona prywatności w Internecie; Potrzeby osób z zaburzeniami psychicznymi na różnych etapach życia; Szacunek dla decyzji życiowych innych osób – rodzina, związki i rodzicielstwo; Metody antykoncepcji.
– Chyba wszyscy chcielibyśmy wiedzieć, jak się odżywiać, jak dbać o siebie, o swoje zdrowie psychiczne i o profilaktykę. O tym jest ten przedmiot, a nie o masturbacji jak niektóre media twierdzą. Chyba chcemy mieć zdrowe społeczeństwo i szkoda, że to nie jest obowiązkowy przedmiot – komentuje lubelski kurator oświaty Tomasz Szabłowski.
Edukacja zdrowotna będzie się odbywała w klasach IV-VIII szkół podstawowych (1 godzina tygodniowo) oraz w klasach I-III szkół ponadpodstawowych (liceum ogólnokształcące, technikum, branżowa szkoła I stopnia), w wymiarze 2 godzin w cyklu kształcenia. Wbrew pierwotnym założeniom nie jest to jednak przedmiot obowiązkowy. Do 25 września rodzice mają czas na podjęcie decyzji, czy chcą, by ich dzieci uczestniczyły w tego typu zajęciach.
Samą edukację zdrowotną od samego początku krytykowało m.in. środowisko katolickie. Głos w tej sprawie zabrał ostatnio Episkopat, który w liście do wiernych pisał, że w edukacji zdrowotnej tak naprawdę nie chodzi tylko o zdrowie, ale o treści dotyczące „tzw. zdrowia seksualnego”, pada też wiele słów o polityce gender.
„Tematyka seksualności w ramach Edukacji zdrowotnej jest oderwana od kontekstu małżeństwa i rodziny. Małżeństwo jest tu tematem prawie nieobecnym, zaś rodzina – rozumiana jako ojciec, matka i dzieci – jest całkowicie zmarginalizowana. Natomiast tam, gdzie jest o niej mowa, przedstawiana jest w negatywnym kontekście, zaś macierzyństwo ukazane jest jako źródło zagrożeń. Takie ujęcie ludzkiej seksualności zagraża prawidłowemu rozwojowi osobowemu dziecka i stawia pod znakiem zapytania przyszłość demograficzną naszego kraju. Według założeń nowego przedmiotu, uczniowie mają być od najmłodszych lat poddawani erotyzacji” – możemy przeczytać w specjalnym liście Prezydium Episkopatu Polski.
A czy sami pedagodzy są przygotowani do poprowadzenia tego przedmiotu? I co o nim sądzą?
– Już poprzedni rok szkolny upłynął pod hasłem przygotowań do edukacji zdrowotnej. Jest to nowym przedmiot, ale ma bardzo dużo ważnych aspektów. W podstawie programowej, która się pojawiła, naprawdę są ważne elementy, które szkoła powinna uwzględniać. Te treści i zagadnienia, które są w tym przedmiocie, na przyrodzie, czy biologii były podejmowane szczątkowo. Bardzo się cieszę, że teraz będzie to w kompleksowej formie realizowane i mam nadzieję, że rodzice, uczniowie i nauczyciele prowadzący docenią wartość tego przedmiotu – mówi Agnieszka Mroczek, dyrektor SP nr 3 w Lublinie.
Edukacja obywatelska
Wśród nowości w programie nauczania jest również edukacja obywatelska, która pojawi się jako obowiązkowy przedmiot w szkołach ponadpodstawowych. W liceum ogólnokształcącym będą to dwie godziny w klasie II i jedna godzina w klasie III. W technikum: dwie godziny w klasie II i jedna godzina w klasie III, a w branżowej szkole I stopnia w klasie drugiej i trzeciej - po jednej godzinie.
– Edukacja obywatelska pomoże nam funkcjonować w społeczeństwie. Spróbuje uświadomić nam, jak ważne są np. wybory. Świadomość obywatelska jest tak mała, że trzeba ją podnosić – mówi kurator Szabłowski.
Do nauczania tego przedmiotu uprawnienia będą mieć nauczyciele, którzy uczą wiedzy o społeczeństwie, historii, historii i teraźniejszości.
– Edukacja obywatelska będzie miała wymiar praktyczny, będzie kształtowała postawy obywatelskie i patriotyczne uczniów. Uczniowie poznają Polskę również w kontekście europejskim i globalnym, zdobędą wiedzę i kompetencje, ale też nabiorą sprawczości, że mają wpływ na losy kraju – zapowiedziała wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer.
Uczniowie w ramach zajęć i specjalnych projektów będą mogli np. przeprowadzać sondy uliczne, organizować obchody rocznicowe, spotkania z radnymi, ale też organizować zbiórki publiczne, czy uczestniczyć w wolontariacie.
Co o tych nowościach sądzą rodzice? – Na ten moment trudno mi jednoznacznie ocenić, czy te przedmioty są potrzebne, czy nie. Moje dzieci zawsze chodziły na WDŻ. Sama próbowałam im różnoraką wiedzę przedstawiać i wiele spraw wyjaśniać, ale wierzę, że pedagog do pewnych tematów podejdzie bardziej profesjonalnie. Nie jestem skrajną optymistką, nie należę też do sceptyków. Podejście do nauki na pewno z upływem lat musi się zmieniać- komentuje Ewelina, mama dwóch chłopców.
Mniej religii
Nowe przedmioty częściowo wypełnią lukę po obcięciu jednej lekcji religii. Do tej pory były to dwie godziny w tygodniu. Alternatywą dla chętnych ma być również etyka.
– Czasami jedne przedmioty się zaczynają, inne się kończą. Niektórzy na tym zyskują, inni tracą. Ja byłem długo dyrektorem lubelskiego liceum i frekwencja jeśli chodzi o religię była coraz niższa. Dzieci nie chodziły na religię. Katecheci przebranżawiają się, albo po prostu muszą to zrobić, tak aby mieć alternatywę – mówi kurator Tomasz Szabłowski.
W obronie tego przedmiotu również stanął Episkopat.
– Stajemy mocno w obronie lekcji religii i głosimy, że te zmiany, które się dokonały przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, są krzywdzące i niezgodne z prawem. Została złamana zasada porozumienia, o której mówi Ustawa o systemie oświaty i w Liście to mocno podkreślamy – powiedział bp Wojciech Osial, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego KEP.
Biskup Osial przyznał również, że wydziały katechetyczne w poszczególnych diecezjach starają się pomagać katechetom, którzy stracą pracę.
Na chwilę przed pierwszym dzwonkiem warto się również przyjrzeć liście lektur.
Dla klas 7-8 szkoły podstawowej, oprócz już obowiązujących książek, obowiązkowe będą „Balladyna”, „Dziady cz. II” i „Kamienie na szaniec”. W liceach natomiast, zrezygnowano z niektórych lektur, jak „Kwiatki św. Franciszka z Asyżu” czy „Romeo i Julia”, a także fragmentów, np. „Potopu” Henryka Sienkiewicza. Przyszli maturzyści będą musieli się natomiast zapoznać m.in. z „Makbetem”, „Tangiem”, „Rokiem 1984”, „Dżumą”, ale też standardowo z „Lalką”, „Weselem” i „Przedwiośniem”.
Musimy inaczej uczyć
Zmiany są widoczne, ale warto podkreślić, że to dopiero przedsmak tego, co nas czeka od następnego roku. Mowa o programie „Reforma26. Kompas Jutra”, który w te wakacje zapowiedziało Ministerstwo Edukacji.
– Żyjemy w świecie permanentnej zmiany i zmiana jest czymś pewnym. Dobrze, że to nastąpi. Podstawy programowe zostały odchudzone, ale muszą być w ogóle przeorganizowane. My musimy zacząć inaczej uczyć – podkreśla kurator Szabłowski.
Reforma o której mowa, powstaje we współpracy ze środowiskiem nauczycieli praktyków oraz szerokiego grona ekspertów. Jak się dowiadujemy ze wstępnych założeń, dzięki temu absolwenci polskich szkół będą przygotowani do życia w zmieniającym się świecie. Pierwszym etapem tego programu jest właśnie edukacja zdrowotna i obywatelska, a od następnego roku przyroda w nowej formule od klasy VI.
– Bardzo często narzekano, że w dotychczasowych podstawach programowych nie ma nic wspólnego między fizyką a matematyką, że przedmioty przyrodnicze wzajemnie się nie widzą, że bardzo często o tych samych zjawiskach mówimy na chemii, biologii i geografii, ale uczniowie często nie zauważają, że mówią o tych samych zjawiskach – powiedziała Lubnauer, wyjaśniając decyzję o pojawieniu się przyrody w nowym planie zajęć.
Zamiast suchej teorii ma być więcej zajęć praktycznych i projektowych, większy nacisk będzie kładziony również na ocenę opisową, informację zwrotną dla ucznia i rozwój jego kompetencji. Resort zapowiada również zwiększenie autonomii i wsparcia dla nauczycieli, równomierne rozłożenie nauki (mniej godzin w klasach 7-8) oraz zmiany w egzaminie ósmoklasisty i maturalnym, ale to od 2031 roku.
Patrząc w szkolny kalendarz, od 1 września 2026 r. zacznie obowiązywać nowa podstawa programowa w przedszkolu oraz w klasach 1 i 4 szkoły podstawowej. Z kolei od 1 września 2027 r. nowe podstawy programowe zaczną obowiązywać w klasach 1. szkół ponadpodstawowych.
To niezbyt odległe plany, do których stopniowo przygotowuje się cała oświata. Póki co, warto jednak jeszcze powrócić do tego co tu i teraz.
Z ostatniego egzaminu ósmoklasiści zdobyli średnio 64 proc. punktów z języka polskiego, 50 proc. z matematyki i 70 proc. z języka angielskiego. Tymczasem na maturze uczniowie uzyskali średnio 59% z języka polskiego na poziomie podstawowym, 61% z matematyki oraz 78% z języka angielskiego. Przedmioty ścisłe od lat są naszą pietą achillesową, a według prof. Ewy Łazuki z Politechniki Lubelskiej, wcale nie powinno tak być.
– Jeżeli co roku tylu uczniów nie zdaje matury z matematyki, to nie znaczy, że oni się „nie nadają”. To znaczy, że my jako system nie nauczyliśmy ich dobrze – podkreśla prof. Ewa Łazuka. – Nie wystarczy bić na alarm raz w roku, gdy pojawią się wyniki matur. Czas na prawdziwą reformę matematycznego myślenia w szkołach i w społeczeństwie. Bez tego każdego roku będziemy pytać o to samo: dlaczego tak wielu uczniów nie zdało matury z matematyki? I każdego roku będziemy dostawać tą samą odpowiedź.
Zdaniem lubelskiego kuratora oświaty brakuje również nauczycieli – tzw. „przedmiotowców”.
– Co ciekawe fizykę jako kierunek studiów praktycznie nikt nie kończy, a zwłaszcza nikt z myślą o nauce w szkole. Poza tym jesteśmy najstarszą grupą zawodową – zauważa Szabłowski.
Jest nas coraz mniej
Przemianom w szkole nie służy niż demograficzny, który ma swoje konsekwencje, o których wielokrotnie było nam dane już pisać.
– Demografia jest nieubłagalna. Kiedyś słyszałem, że Polaków ma być 40 mln, a niedługo będzie 30 – zauważa kurator, pokazując przy tym, że decyzje o zamykaniu szkół lub oddziałów nie są bezpodstawne. – Powiem na przykładzie jednej gminy w okolicach Puław. Było tam siedem szkół, a urodziło się w ostatnim roku 50 dzieci. To konkretny przykład, ale podobne sytuacje dzieją się w wielu miejscowościach. Dzieci się rodzi dużo mniej. W 2017 roku urodziło się 400 tys. dzieci, a w 2024 roku tylko 250 tys.
Karta Nauczyciela
Wyzwań jak widać nie brakuje. W tym wszystkim muszą się odnaleźć dzieci i młodzież, rodzice oraz kadra pedagogiczna. Naprzeciw tej ostatniej grupie ma wyjść właśnie podpisana przez prezydenta Karta Nauczyciela. Znowelizowany dokument wprowadza m.in. podwyższenie nagrody jubileuszowej za 40 lat pracy, jasne zasady rozliczania godzin ponadwymiarowych i zastępstw, krótszy okres zatrudnienia początkującego nauczyciela oraz koniec z błędnym wliczaniem zastępstw do pensum.
– Bycie nauczycielem to moja pasja, ale też duże wyzwanie, ponieważ musimy brać pod uwagę bardzo wiele zmiennych. Po pierwsze zmieniające się potrzeby uczniów i rodziców. Po drugie zmieniający się świat. Mamy też wiele zmian w przepisach prawa i to wszystko musimy połączyć tak, żeby szkoła działała stabilnie i małymi krokami robiła postępy – mówi Agnieszka Mroczek, dyrektor SP nr 3 w Lublinie.
Nowy rok szkolny pokazuje, że polska edukacja stoi przed wyzwaniami – od zmian programowych, przez braki kadrowe, aż po demografię. Odpowiedź na pytanie, czy i jak szkoła sobie z nimi poradzi, poznamy najprawdopodobniej nie w najbliższych miesiącach, ale latach.
