W ostatni piątek w nocnym pożarze budynku przy ul. Nowej zginęło osiem osób, w tym trójka małych dzieci. Przyczyną pożaru był prawdopodobnie pozostawiony bez opieki grzejnik lub inny sprzęt elektryczny. Podobną przyczynę eksperci wskazują w innym pożarze, który wybuchł w listopadzie przy ul. Moniuszki. Ale mieszkańcy miasta wolą dmuchać na zimne.
Na problemy z piecami i z kominem narzekają także mieszkańcy budynku ZGL przy ul. Moniuszki 25.
Eugenia Suproniuk twierdzi, że piec w jej mieszkaniu jest wadliwy. – Szybko się rozpala, ale też za szybko się wychładza. Rano jest już kompletnie zimny. W przewodach kominowych chyba nie ma ciągu. Raz wypadł popiół na całe mieszkanie. Dobrze, że nie było żaru, bo pożar byłby ogromny – martwi się starsza, schorowana kobieta.
Jej sąsiad, Zbigniew Roślik, dodaje: Obawiam się, że kominy nie są odpowiednio izolowane od papy. Na cegłę nie położono wapna lub tynku. Nigdy też nie widziałem kominiarza na dachu naszej kamieniczki – mówi.
Piotr Sadowski i Katarzyna Zagor, inni lokatorzy budynku ZGL, również narzekają na problemy z rozpalaniem w piecach i ich nieszczelnością. – Ciągle jest zimno w naszych mieszkaniach – mówi pani Katarzyna.
Prezes Zakładu Gospodarki Lokalowej wie o obecności tlenku węgla w budynku przy ul Prostej 23.
– Przyczyną były złogi sadzy i elementów ceramicznych w tzw "leżaku” . We wtorek je usunięto, a piece i przewody nadają się do normalnej eksploatacji. W przypadku budynku przy ul Moniuszki 25, nie mieliśmy zgłoszeń o problemach z drożnością kominów. Ale zleciliśmy ich pilne sprawdzenie. Okresowa kontrola nie wykazała niedrożności w kominanch w żadnym z tych dwóch budynków – mówi Mieczysław Ruta.