Teresa Hryciuk z Białej Podlaskiej czuje się poszkodowana. Zapłaciła aż 252 zł za wysłaną do Wielkiej Brytanii paczkę. Jednak przesyłka wróciła do niej, bo w trakcie transportu zniszczono dane adresata.
– Obserwując w Internecie (pozwala na to usługa "EMS”), co się dzieje z paczką, zauważyłam, że problemy pojawiły się już w Warszawie. Przesyłka została rozerwana. Zniszczony został fragment opakowania, na którym był adres męża. Mimo to – co mnie bardzo zdziwiło – napisali, że w Warszawie paczkę zapakowano w folię i wysłano do Wielkiej Brytanii – opowiada pani Teresa.
Potem przeczytała, że przesyłka nie może dojść do adresata, bo… nie ma na niej jego adresu. Zaniosła zatem na pocztę kopię dokumentu z nadania paczki. – Zaproponowałam, aby uzupełnili dokumentację na uszkodzonej przesyłce. Odpowiedziano mi, że to niemożliwe. To po co wysłali paczkę do Anglii, skoro już w Warszawie było wiadomo, że nie ma na niej kompletnego adresu odbiorcy? – pyta kobieta.
Jeszcze bardziej zaskoczyło ją żądanie pocztowców, aby dopłaciła 50 zł. Dopiero wtedy paczka wróci do Polski i będzie jej zwrócona. Zgodziła się. Po czterech dniach dostała uszkodzoną przesyłkę.
Wtedy bialczanka złożyła reklamację. Pocztowe władze w Lublinie uznały ją za uzasadnioną, gdyż doszło do uszkodzenia paczki. Przyznały odszkodowanie w wysokości... 30 zł. Teresa Hryciuk przyjęła tę niewielką kwotę zaznaczając, że oczekuje zwrotu 252 zł za przesyłkę, która nie dotarła do adresata. Jednak poczta powiedziała "nie”.
Katarzyna Wawiórko, miejski rzecznik konsumentów w Białej Podlaskiej, zwróciła się do Regionu Sieci Poczty Polskiej S.A. w Lublinie z oświadczeniem, że nie zgadza się z takim załatwieniem sprawy. – Poczta Polska nie wywiązała się z przyjętego na siebie zobowiązania, więc absolutnie nie może żądać zapłaty za usługę, której nie wykonała – podkreśla Wawiórko. – Wystąpiłam więc o niezwłoczne wypłacenie pani Hryciuk zwrotu kosztów opłat pocztowych. Ostrzegłam, że w przeciwnym razie skieruję sprawę do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, co może pociągnąć za sobą wielotysięczną karę.
Zbigniew Baranowski, rzecznik prasowy Poczty Polskiej SA, twierdzi jednak, że... usługa zlecona przez nadawcę została wykonana.
– Poczta brytyjska w odpowiedzi na pytanie Poczty Polskiej o przyczynę niedoręczenia przesyłki, poinformowała o problemach z adresem. Więc ani Poczta Polska, ani poczta doręczająca nie ponosi za to winy. Zwrócilibyśmy pieniądze w przypadku całkowitego uszkodzenia przesyłki, co w tej sytuacji nie miało miejsca – ocenił rzecznik.
Zwróciliśmy rzecznikowi uwagę, że problemy z adresem spowodowała poczta, gdy doszło do rozerwania paczki w transporcie. Odpowiedział, iż Poczta Polska poprosiła operatora w Wielkiej Brytanii, aby jednoznacznie określił przyczynę zwrotu paczki... Korespondencja trwa.