Rozpoczął się proces 59-latka z okolic Białej Podlaskiej, oskarżonego o brutalne pobicie swojej znajomej. Kobieta o mało nie umarła, z powodu krwiaka mózgu. Do napaści miało dojść podczas wspólnej libacji.
- Nie przyznaję się. Nie ja spowodowałem te obrażenia – zapewniał przed sądem Andrzej P. 59-letni rolnik odpowiada za spowodowanie ciężkiego, groźnego dla życia uszczerbku na zdrowiu. Według prokuratury, mężczyzna pobił swoją znajomą – Angelikę P. W październiku ubiegłego roku kobieta trafiła do szpitala. Zdiagnozowano u niej m.in. krwiaka i obrzęk mózgu oraz złamany obojczyk. Angelika P. cierpiała również na częściowy paraliż. Lekarze zawiadomili o sprawie policję. Podejrzewali bowiem, że kobieta została pobita.
Jak później ustalili mundurowi, w połowie października kobieta wraz ze swoim partnerem była na imprezie u znajomego. Był tam również Andrzej P. – obecny oskarżony.
- Przyjechałem do Tadzika, bo mieliśmy iść na grzyby. Piliśmy wódkę. Ja przywiozłem 0,7 l, a on miał domowe wino – wyjaśniał śledczym Andrzej P.
Z akt sprawy wynika, że partner Angeliki P. po pewnym czasie wyszedł z imprezy. Kobieta wróciła do domu w nocy z zakrwawioną twarzą i rozciętym łukiem brwiowym. Powiedziała, że Andrzej P. ją uderzył, po czym wpadła na kredens i wybiła dwie szyby. Kobieta skarżyła się później na bóle głowy. Oskarżony przekonywał, że nie pobił kobiety.
- Ona w pewnej chwili wyszła do kuchni i się przewróciła. Usłyszałem rumor i poszedłem do kuchnie. Patrzę, a ona leży przy kredensie. Zabrałem ją do pokoju i posadziłem, bo była pijana – relacjonował śledczym Andrzej P.
Kilka dni po imprezie Angelika P. i jej partner poszli do tego samego znajomego. Na miejscu zastali również Andrzeja P. Kiedy skończył się alkohol, wszyscy wsiedli do samochodu i pojechali po kolejne butelki. Na miejscu dwaj mężczyźni poszli do sklepu. Kobieta i Andrzej P. zostali sami w aucie. Z akt sprawy wynika, że oskarżony miał wtedy uderzyć kobietę w twarz. Kiedy współbiesiadnicy wrócili do samochodu zauważyli, że kobieta ma rozciętą wargę.
Angelice P. dokuczały nasilające się bole głowy. Kobieta skarżyła się również na drętwienie lewej ręki. Kilkanaście dni po pierwszym, rzekomym pobiciu, kobieta trafiła do szpitala. Odwiedzał ją tam Andrzej P. Miał prosić, by nie mówiła nikomu co się stało.
- Słyszałem plotki, że oskarża mnie o pobicie. Chciałem tylko zapytać, dlaczego to robi, a ona na to „ojtam, ojtam” – wyjaśniał śledczym Andrzej P.
Podczas rozprawy w Sądzie Okręgowym w Lublinie przesłuchano m. in. specjalistę z zakresu medycyny sądowej. Z opinii biegłego wynika, że obrażenia stwierdzone u kobiety nie musiały powstać w sposób, opisany w akcie oskarżenia. Andrzej P. od początku sprawy nie przyznaje się do winy. Grożą mu co najmniej 3 lata więzienia. Mężczyzna czeka na wyrok w areszcie.