Las nie zyska, gdy ktoś dostanie mandat. Naszą ideą jest, by ten, kto naśmiecił, posprzątał - tłumaczą członkowie Biłgoraj EKO Challenge, którzy montują w lesie kamerę rejestrującą osoby wyrzucające odpady do lasu
Kamera reaguje na ruch. Umieszczamy ją w różnych miejscach, ale najczęściej tam, gdzie pojawiają się świeże śmieci. Gdy pułapka kogoś sfotografuje, zawiadamiamy policję. Ale tu nie chodzi o wystawiane mandatów. Chcemy, żeby przyłapani po prostu po sobie sprzątali. Nie wstydzili się wyrzucać odpady do lasu, niech nie czują wstydu, kiedy je zbierają – mówi Łukasz Dąbrowski. On i Piotr Szwacha postanowili, że spróbują choć trochę zmniejszyć ilość dzikich wysypisk w lesie.
– Działamy na terenie Nadleśnictwa Biłgoraj, przy jego bardzo dużym wsparciu, bo wystarczy, że dajemy znać, gdzie są śmieci i one są zabierane. Co znajdujemy? Nawet zlew w środku lasu. Ale głównie to odpadki domowe. Butelki po alkoholu, opakowania. Dziwię się, że ktoś to w ogóle wiezie do lasu – dodaje pan Łukasz.
Kamerę kupili za pieniądze ze zbiórki organizowanej w internecie. Fotografuje od połowy lipca. Wiosną zorganizowali konkurs na sprzątanie lasu, z miasta dostali pieniądze na nagrody. Wsparli ich także prywatni przedsiębiorcy. W efekcie z lasu zniknęły śmieci, które wypełniły sto ogromnych worów.
– Ludzie wysyłali nam zdjęcia ze swoich akcji. Umieszczaliśmy je na naszej stronie. Przyłączyło się kilkadziesiąt osób. Miasto pomogło zabierając odpady. Kiedy po jakimś czasie zobaczyliśmy, że w posprzątanych miejscach znów są śmieci, pomyśleliśmy o kamerze – opowiada Dąbrowski.
Tłumaczy, że on i Piotr Szwacha są najzwyklejszymi mieszkańcami Biłgoraja, pracują, mają rodziny. Ich inicjatywa jest oddolna i społeczna. W lasach niedaleko Biłgoraja są niemal codziennie, bo obaj trenują biegi. Na leśnych ścieżkach przygotowują się do ultramaratonów.