

Do prokuratury trafiło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez pięć lubelskich radnych: Martę Gutkowską, Kamilę Florek, Monikę Kwiatkowską, Annę Ryfkę i Magdalenę Szczygieł-Mitrus. – Sprawa ich miejsca zamieszkania musi być wyjaśniona – mówią politycy Nowej Lewicy. – Są interesowni. To nagonka – odpowiadają członkinie klubu radnych prezydenta Krzysztofa Żuka.

22 października w lubelskiej siedzibie Nowej Lewicy odbyła się konferencja prasowa, podczas której przewodniczący Piotr Zawrotniak i wiceprzewodniczący Wiktor Sawicki, liderzy lokalnych struktur tej partii, ogłosili, że zawiadomili Prokuraturę Rejonową w Lublinie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez pięć lubelskich radnych z klubu prezydenta Krzysztofa Żuka.
To efekt ubiegłorocznej publikacji dziennikarskiej, w której dowodzono, że Marta Gutkowska, Kamila Florek, Monika Kwiatkowska, Anna Ryfka i Magdalena Szczygieł-Mitrus posiadają nieruchomości poza terenem Lublina, gdzie na co dzień żyją.
Z artykułu wynikało, że Gutkowska mieszka w Snopkowie, Florek w Elizówce, Kwiatkowska w Jakubowicach, Ryfka w Wólce, a Szczygieł-Mitrus w Turce. Kodeks wyborczy stanowi zaś, że kandydat, a następnie radny powinien stale zamieszkiwać, a nie tylko być zameldowany, na terenie gminy, w której został wybrany.
W odpowiedzi na te zarzuty radne oświadczyły, że mieszkają w Lublinie, a podczas sesji rady miasta 21 listopada prezydencki klub, wykorzystując większość w radzie, zagłosował na korzyść polityczek. Następnie sprawą zajął się wojewoda lubelski Krzysztof Komorski, którego służby nie znalazły jednak podstaw prawnych do wygaszenia radnym mandatów.
Piotr Zawrotniak i Wiktor Sawicki z Nowej Lewicy uważają, że sprawa nie została zamknięta.
- Nie możemy przymykać oczu na wątpliwości związane z przestrzeganiem prawa. Chcemy być uczciwi. Wojewoda i przewodniczący Rady Miasta stwierdzili, że nie mają narzędzi prawnych, żeby właściwie wyjaśnić tę kontrowersyjną i bulwersującą sprawę. Ale wizerunek Lublina nie powinien być nią obciążony. Prosimy więc prokuraturę o przesłuchanie radnych, wobec których istnieje podejrzenie popełnienia przestępstwa – przekazali politycy NL.

Zawiadomienie do prokuratury
- Przepisy są jasne. Radny musi zamieszkiwać w gminie, w której pełni mandat. Jeśli panie radne mieszkają poza Lublinem, powinny kandydować w tych gminach. Liczymy, że świadkowie przekażą prokuraturze informacje o tym, gdzie i jak często widują swoje sąsiadki – tłumaczył Sawicki.
W zawiadomieniu do prokuratury Zawrotniak prosi między innymi o przeprowadzenie następujących czynności dowodowych: przesłuchanie radnych, ich sąsiadów i innych potencjalnych świadków; zabezpieczenie danych z telefonów komórkowych i systemów lokalizacji pojazdów; zabezpieczenie dokumentacji dotyczącej opłat za gospodarowanie odpadami komunalnymi w rzekomo zajmowanych lokalach wskazywanych jako miejsce zamieszkania przez radne; zabezpieczenie formularzy PIT-11 i oświadczeń podatkowych.
- Jeżeli radne udowodnią, że zamieszkują w Lublinie, to dobrze. Jeśli nie, to chcemy, żeby prokuratura to jednoznacznie stwierdziła. Najważniejsze, by sprawa nie pozostała w zawieszeniu – mówi Zawrotniak.
Nagonka
Do złożonego przez polityków Nowej Lewicy zawiadomienia o podejrzeniu odniosły się we wspólnym oświadczeniu Marta Gutkowska, Kamila Florek, Monika Kwiatkowska, Anna Ryfka i Magdalena Szczygieł-Mitrus.
- Stanowczo protestujemy przeciwko wymierzonej w nas nagonce, której celem jest zdyskredytowanie nas w oczach mieszkańców i mieszkanek Lublina – naszych wyborców. W kontekście zawiadomienia złożonego dziś przez przedstawiciela Nowej Lewicy to tym bardziej oburzające, że cynicznie wykorzystuje on hasła „praworządności” dla osiągnięcia własnych celów politycznych i medialnej promocji swojej osoby. Pomówienia, które na nas rzuca uderzają jednak nie tylko w nas – osoby publiczne, ale także nasze dzieci i rodziny. A na to nie pozwolimy. Kolejny raz stanowczo podkreślamy – mieszkamy w Lublinie, tu znajduje się centrum naszego codziennego życia, tu płacimy podatki, pracujemy, tu do szkół chodzą nasze dzieci. Tę kwestię szczegółowo weryfikował już wojewoda lubelski, który nie dopatrzył się naruszenia przez nas prawa - przekazały radne klubu radnych prezydenta Krzysztofa Żuka.
Polityczki zwracają uwagę, że jeśli odebrane zostaną in mandaty w Radzie Miasta, zajmą je właśnie… kandydaci z Nowej Lewicy – Krzysztof Żelazowski, Grzegorz Lubaś, Dariusz Sadowski i Wiktor Sawicki.
Działanie polityczne
O komentarz poprosiliśmy Monikę Kwiatkowską, wiceprzewodnicząca Rady Miasta Lublin.
- Politycy z Nowej Lewicy są interesowni, kierują się oczywistą korzyścią. Jeśli doszłoby do utraty naszych mandatów, zajęliby nasze miejsca w Radzie Miasta. Próbują tam wejść tylnymi drzwiami, podważając nasze oświadczenia o miejscu zamieszkania. Nie działają dla mieszkańców, choć to deklarują. Działają przeciwko nim. Ludzie jasno wskazali, kogo chcą w Radzie Miasta. Oddali głosy na nas. Panowie nie zdobyli poparcia, nie dotarli do wyborców. Niczego ciekawego nie zaprezentowali. Dlatego próbują takich nieładnych, politycznych zagrywek.
- Ja się nie boję. Nie obawiam się kontaktu z prokuraturą. Jestem do dyspozycji. Nie mam nic do ukrycia. Przedstawię wszystkie dokumenty i fakty potwierdzające moje miejsce zamieszkania. Jeżeli prokuratura podejmie działania, jestem gotowa. Ale sposób, w jaki ta sprawa jest przedstawiany, jest niepoważny. Trzy konferencje prasowe tylko po to, żeby ogłosić, że sprawa trafi do prokuratury. To krzykliwe, populistyczne działanie. Tak się tego nie robi.
- Uważam, że przewód sprawdzający nasze miejsca zamieszkania przeprowadzony przez wojewodę był wystarczający. Jeśli prokuratura pozyska informacje z Urzędu Skarbowego, to tylko potwierdzi to, co cały czas mówimy. Cała ta medialna otoczka uderza w nas jako osoby publiczne. To ciągłe podgrzewanie tematu, które nie ma nic wspólnego z prawdą. To populizm i próba budowania złego wizerunku. Cokolwiek zrobimy, jesteśmy atakowane, głównie przez osoby spoza naszych okręgów. Czysta polityczna rozgrywka. Ten temat jest stale podsycany, bo się „klika”. W ten sposób Lewica próbuje coś ugrać. Ale ja wiem, że nic się nie wydarzy. Panowie nie zasiądą w Radzie Miasta tej kadencji. Życzę im powodzenia w następnych. Śledztwo Jawnego Lublina było nierzetelne. Stronnicze i wybiórcze. Gdyby chcieli być wiarygodni, przeanalizowaliby całą Radę Miasta, a nie tylko klub Krzysztofa Żuka. Widać, że nie darzą go sympatią. To również działanie polityczne – powiedziała radna Kwiatkowska.
