Czy mimo niekorzystnego dla firmy wyniku zeszłorocznego referendum, Pini Beef postawi na swoim? Inwestor twierdzi, że głosowanie w sprawie zmiany planu zagospodarowania było nielegalne.
Plany budowy zakładu utylizacji odpadów zwierzęcych i biogazowni, których budowę planowała działająca w gminie Końskowola firma Pini Beef, tak bardzo zaniepokoiły lokalną społeczność, że jesienią zorganizowano referendum. W głosowaniu mieszkańcy gminy jednoznacznie opowiedzieli się przeciw planom inwestora. Tym samym wyrazili zgodę na takie zmiany w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, które zablokowałyby możliwość budowy zakładów utylizacji czy dużych biogazowni.
Wyniki referendum szybko przełożyły się na konkretne posunięcia rady gminy. Już w listopadzie samorządowcy podjęli uchwałę o przystąpieniu do zmian w planie. Od tamtego czasu niewiele się jednak zmieniło, co teraz chce wykorzystać Pini Beef.
– Złożyliśmy zawiadomienie do sądu administracyjnego. Zdaniem naszych prawników kwestie zmiany planu nie powinny być przedmiotem lokalnego referendum – mówi Artur Osiak, dyrektor Pini Beef. Osiak nie kryje, że jego firma wcale nie ma zamiaru rezygnować z planowanych inwestycji.
– Naszym zdaniem wójt celowo opóźnia działania związane z przystąpieniem do zmiany planu. Dzięki temu inwestor może liczyć na wydanie decyzji środowiskowych zanim nowy plan zacznie obowiązywać. To nas bardzo niepokoi – mówi Janusz Próchniak ze stowarzyszenia „Zielone Powiśle”, radny i jeden z organizatorów jesiennego referendum.
Urząd Gminy zapewnia, że o żadnych opóźnieniach nie może być mowy.
– Obecnie zmiany w planie zagospodarowania konsultujemy z naszym radcą prawnym. Idziemy w tym kierunku, żeby zostały one wprowadzone jak najszybciej. Zapytania do firm planistycznych zostały już wysłane, a pieniądze na ten cel zabezpieczone – tłumaczy Stanisława Noworolnik, sekretarz Gminy Końskowola.
Władze gminy nie podzielą obaw „Zielonego Powiśla”, że zgoda na budowę zakładu utylizacji lub biogazowni zostanie wydana wbrew woli mieszkańców. – My naprawdę słuchamy głosu naszych obywateli – zapewnia sekretarz.
Ani urzędnicy, jak i radni nie obawiają się roszczeń sądowych firmy Pini Beef, która stara się udowodnić nieważność postanowień referendum. Zdaniem radnego Próchniaka, nawet gdyby sąd poparł inwestora, to szansa na to, że radni zmienią zdanie i zagłosują wbrew woli społeczeństwa, jest niewielka.
– Moim zdaniem głos mieszkańców wyrażony w referendum powinien obligować wójta, burmistrza lub prezydenta. O taką zmianę w prawie już się staram. Interpelację w tej sprawie wysłałem już m.in. posła Krzysztofa Szulowskiego – informuje Janusz Próchniak, który liczy na to, że sprawa Końskowoli wzmocni pozycję mieszkańców przy tego rodzaju sporach w całym kraju.