(Fot. Czytelnik)
Na przejeździe kowelskim w Chełmie sokiści zatrzymali do kontroli drogowej pana Grzegorza. Zarzucili mu, że zbagatelizował czerwone światło i wjechał na przejazd. Kierowca winę zrzuca na dróżników i źle działającą rogatkę.
Pan Grzegorz twierdzi, że czerwonego światła nie widział. Według niego to dróżniczka opuściła szlabany za późno, gdy pokonał samochodem połowę przejazdu. Mandatu nie przyjął, a więc sprawiedliwości będzie dochodził w sądzie.
W podobnej sytuacji jest inny kierowca, którego sokiści zatrzymali do kontroli w tym samym miejscu i czasie. Również zapewnia, że wjechał na przejazd zanim zapaliło się czerwone światło. Dróżniczkę, która wyszła z dyżurki, aby opuścić szlabany zauważył dopiero wtedy, kiedy ją mijał.
– Wyszło na to, że sokiści trzymali nas na zamkniętym przejeździe, kiedy przejechał przez niego rozpędzony pociąg – opowiada pan Andrzej. – Obaj znaleźliśmy się więc jakby w pułapce.
Pan Grzegorz podkreśla, że jest zawodowym kierowcą i zdaje sobie sprawę, że wjeżdżając na kolejowy przejazd należy zachowywać szczególną ostrożność. – Gdyby paliło się czerwone światło, to na pewno bym się zatrzymał – zapewnia.
Pan Andrzej ma wątpliwości, czy sokiści mieli prawo zatrzymać ich do drogowej kontroli między zamkniętymi szlabanami.
– W przypadku przejazdu kowelskiego jest to dopuszczalne – mówi Tomasz Błaziak, szef chełmskiej drogówki. Jest tam bezpieczne miejsce, gdzie sokiści parkują swój pojazd. Tam też kierują zatrzymywane samochody. Dzięki temu nie zagradzają drogi innym.
Piotr Stefaniuk, rzecznik Komendy Regionalnej SOK w Lublinie uważa, że jeśli jego chełmscy koledzy zdecydowali się "wlepić” mandaty obu kierowcom, to musieli mieć ku temu podstawy.
Kłopoty z przestarzałym systemem
– Przejazd kowelski ma swoją specyfikę – mówi Stefaniuk. – Wiem o kłopotach, jakie tamtejsi dróżnicy mają z kierowcami. Bywa, że ci wręcz uniemożliwiają im zamknięcie rogatek. A przecież tu nie chodzi o nic innego, tylko o zapewnienie podróżnym bezpieczeństwa. Po to też wysyłani są tam sokiści.
Stefaniuk ma nadzieję, że po zapowiedzianym remoncie sytuacja na przejeździe kowelskim zdecydowanie się poprawi. Wymienione zostaną rogatki na takie, które pozwolą zamykać wjazd na przejazd, ale też zjechanie z niego tym kierowcom, którzy zdążyli na niego wjechać.
Obecne urządzenie działa w taki sposób, że kierowcy mogą wpaść w pułapkę między zamkniętymi szlabanami.