– Wilki na naszych terenach nie są niebezpieczne, mają pod dostatkiem naturalnego dla nich pożywienia i nie są zainteresowane spotkaniem z człowiekiem. Zdecydowanie unikają takich spotkań – mówi Piotr Kosmala z chełmskiego nadleśnictwa. Dlatego o wielkim szczęściu może mówić Paweł Andruszewski, któremu udało się obfotografować nie jednego, tylko całą watahę wilków w lesie pod Chełmem.
Wielkie i spójne kompleksy leśne, trudno dostępne, gęsto zalesione miejsca z łatwym dostępem do wody, to naturalne środowisko dla dzikich zwierząt, które starają się unikać kontaktu z człowiekiem i niesioną przez niego cywilizacją. Tak jest w podchełmskich lasach, od rogatek miasta w Srebrzyszczu, przez Brzeźno aż do Świerż i linii Bugu. Zwarty kompleks leśny sprzyja także migracjom, nie tylko jeleni i dzików, ale także wilków. Te drapieżniki są szczególnie rzadkie, choć jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku wilcze watahy widywano w okolicach Stańkowa, skąd do centrum Chełma jest niecałych sześć kilometrów. Dziś po wilkach po miastem została już praktycznie zapomniana nazwa „wilcze budki”.
Ale jak się okazuje, wilki mają się świetnie w chełmskich lasach. Leśnicy przez ostatnie lata wielokrotnie widywali wilcze tropy i słyszeli wyjące wilki. W jednym z trudno dostępnych uroczysk na terenie leśnictwa Ostrowy, zauważył je Paweł Andruszewski, który jest tamtejszym podleśniczym. W zimie widział ślady wilczej watahy. Przypuszczenia leśnika potwierdził miejscowy rolnik, który widział wilczycę przeprowadzającą młode przez drogę. To niezwykłe spotkanie.
– Młode zwierzęta są dużo mniej ostrożne i dlatego łatwiej je obserwować. Opuszczają bezpieczne miejsca wcześniej i bardziej nastawione są na zabawę. Nad wszystkim czuwa w pobliżu matka i wystarczy, że poczuje się zagrożona, a natychmiast młode znikną razem z nią – mówi Piotr Kosmala z Nadleśnictwa Chełm, który jak nikt, zna tę część regionu, ponieważ przez 30 lat był leśniczym w Świerżach. – Wilki nie są zainteresowane spotkaniem z człowiekiem. Zdecydowanie unikają takich spotkań.
Jak zapewnia Kosmala, mimo zdecydowanie złej opinii nie są niebezpieczne, jak większość dziko żyjących zwierząt na widok człowieka, hałaśliwych maszyn i pojazdów uciekają. Płoszą je na leśnych ścieżkach rowerzyści i spacerowicze. Zdaniem leśnika, trzeba mieć szczęście, żeby zobaczyć dzikie zwierzę na wolności. – Obserwacje zwierząt, wędrówki z aparatem fotograficznym czy kamerą dają ogromną satysfakcję i pozostawiają wrażenia na całe życie – podkreśla Piotr Kosmala.
Leśniczemu, Pawłowi Andruszewskiemu, udało się obfotografować nie jednego, tylko całą watahę wilków w lesie pod Chełmem.
Żeby pójść w jego ślady i zaliczyć bezkrwawe foto-łowy trzeba skorzystać z kilku sprawdzonych rad. Żeby doszło do takich spotkań należy w lesie zachowywać się bardzo cicho, przemieszczać się bardzo powoli i dokładnie obserwować najdrobniejsze szczegóły w otoczeniu. Można przyczaić się na jakiejś pustej ambonie czy drabinie przystawionej do drzewa. Usadowienie się na pewnej wysokości wyraźnie zwiększa nasze szanse na spotkanie ze zwierzyną, bo wtedy wilki, czy inne zwierzęta poczują zapachu człowieka, przez co obserwacja może być dłuższa i a przez to ciekawsza.