

Nie miał domu, ale miał adres. Nie miał rodziny, ale miał ludzi, którzy się o niego martwili. Kiedy zachorował, walczył – z bólem, z nowotworem, z poczuciem bycia niewidzialnym. Zmarł pomiędzy dwiema instytucjami: szpitalem, który nie mógł go zatrzymać, i schroniskiem, które nie mogło go przyjąć.

Zdarzenie, które miało miejsce w schronisku dla bezdomnych Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta w Chełmie, wstrząsnęło mieszkańcami miasta i wywołało pytania o to, jak rozumiemy godność człowieka w jego ostatnich chwilach życia.
Kiedy choroba nie ma adresu
W środowy wieczór jeden z mieszkańców schroniska, ciężko chory na nowotwór, zasłabł. Według relacji Towarzystwa, od kilku dni źle się czuł, nie jadł, tracił siły. Po upadku i potłuczeniu wezwano pogotowie, które zabrało go do szpitala.
„Uwierzyliśmy, że tam, wśród ludzi, którzy potrafią nieść ulgę w cierpieniu, znajdzie spokój i fachową opiekę” – napisali pracownicy schroniska w mediach społecznościowych.
Następnego dnia – jak relacjonuje Towarzystwo – mężczyzna został przywieziony z powrotem, nieprzytomny.
„Nie wyraziliśmy zgody na jego przyjęcie. To nie jest miejsce umierania. Wierzyliśmy, że każdy człowiek zasługuje na opiekę i ukojenie w cierpieniu, każdy ma prawo odejść godnie” – podkreślono.
Po godzinie dziesiątej przyszła wiadomość: zmarł.
„Nie potrafimy pogodzić się z tym, co się stało. Każdy człowiek – niezależnie od tego, gdzie mieszka i co posiada – zasługuje na szacunek, pomoc i godne pożegnanie” – napisali mieszkańcy i pracownicy schroniska.
Szpital: „Pacjent otrzymał pełną opiekę”
Na emocjonalny wpis Towarzystwa zareagowała dyrekcja Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Chełmie. W opublikowanym oświadczeniu poinformowano, że pacjent został przyjęty na Szpitalny Oddział Ratunkowy, gdzie otrzymał odpowiednią opiekę i wykonano diagnostykę.
„Diagnostyka nie wykazała stanu zagrożenia życia. Pacjent pozostawał pod obserwacją SOR” – czytamy w komunikacie.
Według oświadczenia, 16 października 2025 roku podjęto próbę transportu pacjenta do miejsca zamieszkania, jednak z powodu odmowy przyjęcia przez schronisko został ponownie przyjęty na SOR.
„Stan pacjenta się pogorszył i pomimo wdrożenia adekwatnych procedur medycznych nie uległ poprawie. Nastąpił zgon.”
Szpital podkreśla, że dokumentacja medyczna nie potwierdza informacji o stanie zdrowia przekazanych przez Towarzystwo, i że pacjent otrzymał pełną opiekę medyczną zgodnie z jego stanem zdrowia.
„Każdy zasługuje na spokojne odejście”
Kierowniczka schroniska, Agnieszka Panasiuk, przyznała, że długo zastanawiała się, czy zabierać głos. W swojej wypowiedzi wyjaśniła, że nie chodzi o oskarżanie kogokolwiek, lecz o pokazanie, że każdy człowiek – niezależnie od miejsca, w którym żyje – zasługuje na szacunek i opiekę.
„Pan Adam spędził u nas wiele lat. Był ciepłym, otwartym człowiekiem, zawsze gotowym do pomocy. Od pewnego czasu walczył z nowotworem. Choroba postępowała. W środę zasłabł i upadł. Wezwaliśmy karetkę, która zabrała go do szpitala.”
Jak relacjonuje Panasiuk, następnego dnia został przywieziony z powrotem.
„Nie mogliśmy go przyjąć z powrotem – jego stan był bardzo poważny, a my nie jesteśmy placówką medyczną. Został ponownie przewieziony do szpitala. Kilka godzin później dotarła do nas wiadomość o jego śmierci.”
„To, co się wydarzyło, mocno mną wstrząsnęło. Trudno zrozumieć, dlaczego osoba w tak ciężkim stanie nie mogła zostać w miejscu, które mogłoby zapewnić jej właściwą opiekę. Każdy zasługuje, by jego ostatnie chwile były spokojne, a nie pełne tułaczki między karetkami i placówkami” – dodała.
Pytanie, które zostaje
Wydarzenia z chełmskiego schroniska i szpitala pokazują, jak różnie można patrzeć na tę samą sytuację. W obu miejscach działały osoby przekonane, że postępują właściwie – jedni kierowali się troską o chorego, drudzy procedurami i zasadami medycznymi.
W efekcie człowiek, który potrzebował pomocy, znalazł się pomiędzy dwoma światami – opieki społecznej i medycznej. Oba próbowały mu pomóc, żadne nie mogło zapewnić wszystkiego.
W emocjonalnym wpisie Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta padły słowa:
„Każdy człowiek zasługuje na godne pożegnanie.”
To zdanie stało się symbolem tej historii. Bo choć obie instytucje zapewniają, że działały zgodnie z zasadami, pozostało pytanie, które trudno zignorować: czy naprawdę potrafimy zapewnić godność tym, którzy mają najmniej?
