Radny Paweł Białas, na co dzień trener sztuk walki, pożyczył Markowi C.* 100 zł. Nie mogąc odzyskać pieniędzy, opluł dłużnika. Incydent zarejestrowała kamera monitoringu
– Marek C. najpierw zwrócił się do mnie na Facebooku z pytaniem, czy pomogę mu w zbiórce nakrętek na rzecz chorej dziewczynki – mówi radny Białas. – Obiecałem mu, że zaprzyjaźniony grafik wykona promujące akcję ulotki i plakaty. Za tę usługę Marek C. miał zapłacić pieniędzmi, jakie miał zebrać w swoim ówczesnym zakładzie pracy. Do tej pory grafik nie otrzymał od niego ani złotówki.
Niedługo po pierwszym kontakcie Marek C. ponownie zwrócił się do Białasa, tym razem prywatnie, prosząc go o pożyczenie 200 zł. Ten pożyczył mu 100 zł.
– Wtedy jeszcze wierzyłem temu człowiekowi – dodaje radny. – Przekazałem mu część gotowych ulotek i plakatów. Resztę porozlepialiśmy i rozdaliśmy z moimi zawodnikami. Uważałem, że wspólnie robimy coś dobrego. Niestety, bardzo się zawiodłem.
Zdaniem Białasa jego dłużnik nie zamierzał oddać mu ani prywatnego długu, ani pieniędzy, które miały trafić do grafika. W końcu zaczął go wzywać do uregulowania należności, uciekając się nawet do gróźb. Zapowiedział też, że każdy tydzień zwłoki będzie kosztował dłużnika kolejne 100 zł.
– Myślałem, że tak go zdopinguję. Ale ten człowiek wciąż grał mi na nosie – mówi radny. – Jedynie obiecywał, że odda pieniądze. Odnosiłem wrażenie, że świadomie dążył do tego, abym go w końcu pobił. Wtedy mógłby zażądać ode mnie odszkodowania.
Marek C. nie został pobity, ale został przez radnego opluty pod murami chełmskiego Zakładu Karnego, gdzie obecnie pracuje. Incydent zarejestrowała zakładowa kamera.
– Rzeczywiście zwlekałem z oddaniem długu – przyznaje Marek C. – Gdyby Białas zachowywał się normalnie, na pewno byśmy tę sprawę załatwili. Ale on w SMS-ach zaczął grozić, że mnie połamie, zabije, że ucierpi moje dziecko, a dług sprzeda Czeczenom. W końcu napadł na mnie pod więzieniem i dwukrotnie mnie opluł. Nie mogłem tego puścić płazem. Poszedłem na policję.
Białas zdaje sobie sprawę, że popełnił błąd. Podkreśla, że przez pół roku był bezczelnie okłamywany. Twierdzi, że Marek C. za odpowiednią opłatą miał mu obiecać wycofanie oskarżenia. W rachubę wchodziło 1,5 tys. zł. Później dłużnik miał sprowadzić kwotę do 500 zł. – Mam na to dowody i świadków – przekonuje Białas.
– Ta sprawa już została u nas zarejestrowana – mówi Leszek Wieczerza, prokurator rejonowy w Chełmie. – Na obecnym etapie zajmuje się nią jeszcze policja. Nie wypowiem się na ten temat, dopóki nie otrzymam akt.
(* imię i inicjał mężczyzny zostały zmienione)