Lepszych warunków pracy i płac domagały się wczoraj pielęgniarki i położne podczas protestu przed wejściem głównym do szpitala. Także tego, by rząd wreszcie docenił ich grupę zawodową.
Dążymy do tego, aby rząd w końcu zwrócił uwagę na to, jak ciężko pracujemy za tak niskie wynagrodzenie – mówi Iwona Domańska, przewodnicząca ZZ Pielęgniarek i Położnych w chełmskim szpitalu. – Średnia płaca w naszym zawodzie to zaledwie około 2 tys. zł. Minister zaproponował nam od września dodatek w wysokości 300 zł brutto i drugie tyle od początku przyszłego roku. Tylko że te 600 zł przekłada się na 348 zł netto i to nie będące częścią składową podstawowego wynagrodzenia. Nie wiemy też, jak długo przysługiwał by nam ten dodatek. Dlatego nie przyjmiemy tej jałmużny.
Pielęgniarki i położne domagają się więc o 1,5 tys. zł netto więcej. W przeciwnym razie gotowe są do wszelkich akcji protestacyjnych, ze strajkiem generalnym włącznie. Siostry wsparła ich niedawna koleżanka z pracy, a obecnie przewodnicząca Ogólnopolskiego ZZ Pielęgniarek i Położnych Lucyna Dargiewicz.
– Z 40 osób, które kończą studia na kierunkach pielęgniarskich, w kraju zostaje zaledwie około dziesięciu – mówi Dargiewicz. – Pozostałe wyjeżdżają do pracy za granicę. Są tam mile widziane, a nawet kaperowane. W ten sposób Polska stała się kuźnią wysoko kwalifikowanych kadr pielęgniarskich dla całej Unii Europejskiej.
Zdaniem Dargiewicz o poziomie naszych pielęgniarek może świadczyć chociażby i to, że kiedy na oddziale szpitala na przykład w Niemczech w jakimś momencie potrzebny jest lekarz, ale akurat go nie ma, to woła się wtedy… pielęgniarkę z Polski.
Pielęgniarek w kraju z roku na rok ubywa, a średnia wieku tych, które jeszcze w Polsce pracują, jest coraz wyższa. Ta średnia to już 48-50 lat. Pielęgniarki w wieku 21-25 lat to zaledwie 2 proc. ogółu zatrudnionych.
– Nie ma jakości bez ilości – mówi Wiesława Szaniawska, przewodnicząca Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych. – Przy łóżku chorego musi stać pielęgniarka i to nie obciążona obowiązkami ponad miarę. Problem w tym, że statystycznie u nas na tysiąc mieszkańców przypada 5,2, a w niektórych regionach nawet 3,6 pielęgniarki. Tymczasem chociażby w Szwajcarii ten wskaźnik jest pięciokrotnie wyższy. Dlaczego pielęgniarki i położne wyjeżdżają z kraju? Bo w na przykład w Niemczech zarabiają miesięcznie po 9 tys. zł, a w Norwegii 14 tys. zł.