Rozmowa z prof. Józefem Zającem, rektorem Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Chełmie.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
• W tym roku uczelnia obchodzi 15-lecie istnienia. Z perspektywy tego czasu czego najbardziej pan sobie gratuluje?
– Największym powodem do satysfakcji jest to, że stworzyliśmy drugą po Politechnice Rzeszowskiej uczelnię kształcącą kadry dla lotnictwa cywilnego. Zapotrzebowanie na naszych absolwentów, pilotów samolotowych, a przede wszystkim śmigłowcowych jest kilkakrotnie wyższe, niż jesteśmy w stanie wykształcić.
• Skąd wziął się pomysł na właśnie taki kierunek kształcenia?
– Sam jestem czynnym pasjonatem lotnictwa. W swoim czasie, niestety bez powodzenia, starałem się o przyjęcie do dęblińskiej Szkoły Orląt. Kiedy tworząc uczelnię zastanawialiśmy się nad kierunkami, które gwarantowałyby absolwentom zatrudnienie, zdecydowaliśmy się właśnie między innymi na pilotaż. Wychodziliśmy z założenia, że skoro Rzeszów może, to dlaczego nie my?
• Żeby szkolić pilotów trzeba mieć najpierw lotnisko…
– To był warunek. Dzięki dobrej współpracy z agencja rolną i gospodarzami gminy Chełm udało nam się pozyskać odpowiedni teren w Depułtyczach Królewskich. Dziś mamy tam port lotniczy, hangar, stacje meteo i paliw, a po sąsiedzku Centrum Studiów Inżynierskich, które między innymi zapewnia pełny serwis małych samolotów turystycznych.
• Szkolenie lotnicze jest kosztowne. Kto je finansuje?
– W pierwszych latach cały ciężar finansowania spoczywał na uczelni. Środki z oszczędności pozwalały nam przyjmować sześciu-ośmiu studentów. Z czasem zaczęliśmy otrzymywać wsparcie z Ministerstwa Infrastruktury. Od trzech lat cieszymy się już pełnym finansowaniem. W tym roku to 6,8 mln zł, co pozwala nam szkolić 25 pilotów samolotowych i ośmiu śmigłowcowych.
• Absolwenci robią kariery?
– Kilkunastu z nich to już kapitanowie w różnych liniach lotniczych. Na przykład w Wizz Air szefem wyszkolenia pilotów jest Robert Sklorz, też nasz absolwent. Jego koledzy latają w liniach japońskich, brytyjskich, rosyjskich, czy skandynawskich. Pierwszych pięciu naszych pilotów przyjęły też PLL „LOT”
• W ramach obchodów jubileuszu uczelni będzie też lotniczy akcent?
– Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. W dniach 11-12 czerwca zapraszam na piknik „Lotnicze Depułtycze”. Przy naszym wsparciu imprezę przygotowuje lubelska firma Kagero Publishing. Mam nadzieję, że „Lotnicze Depułtycze” staną się dorocznym i największym w naszej części kraju świętem lotnictwa. A kiedy dorobimy się już betonowego pasa startowego, to nic nie będzie już stało na przeszkodzie, aby lotniczy piknik mógł rozwinąć się do formatu airshow.