Włodawscy radni uchwalili nowy regulamin dotyczący zmiany dostarczania wody i odprowadzania ścieków. Wprowadzony do niego zapis umożliwia ściąganie z mieszkańców opłaty od odprowadzanej do kanalizacji deszczówki. A zdenerwowani włodawianie pytają: mamy płacić za to, że pada?
Jedynym radnym, który sprzeciwił się podczas głosowania wprowadzeniu deszczowego "podatku” był Mariusz Zańko. – Ta opłata to nic innego, jak łatanie dziury budżetowej kosztem mieszkańców – mówi radny. – Ale chyba nie tędy droga. Jak na razie podatek od deszczu wprowadzały tylko duże miasta. A Włodawa do takich się nie zalicza. Mamy tu w dodatku ponad 20-procentowe bezrobocie. Ludzi po prostu nie stać na dodatkowe wydatki.
Ale na takie rozważania już za późno. Zmiany w regulaminie zostały uchwalone i choć nowa opłata jeszcze nie funkcjonuje, jej uwzględnienie w domowych budżetach wydaje się nieuniknione.
Nie wiadomo jeszcze, jaka będzie wysokość opłaty. Cennik musi opracować Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki komunalnej. Potem przedstawi je burmistrzowi. Na koniec zaakceptują (lub nie) go miejscy radni.
– Ale nawet jeśli większość nie przyjmie cennika, to opłata i tak będzie – zastrzega radny Zańko. – Więc jedyna szansa, aby nie dopuścić do jej wprowadzenia już była i została zaprzepaszczona.
Włodawianie nie kryją oburzenia
Krzysztof Kot, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej we Włodawie zapewnia, że po pierwsze opłaty zaczną obowiązywać dopiero za kilka miesięcy, a po drugie nie wszyscy będą je ponosić.
– Będzie to dotyczyło właścicieli i zarządców powierzchni utwardzonych, którzy są podłączeni do kanalizacji burzowej – tłumaczy prezes. – W głównej mierze będą to zarządcy dróg.
A zwykły Kowalski też zapłaci za deszcz?
Prezes przyznaje, że jeśli np. otoczenie jego domu wyłożone jest kostką, a ściekająca z niej woda odprowadzana jest do kanałów burzowych, to tak. Dodaje jednak, że takich osób będzie niewiele.