(Automobilklub Che
W tym tygodniu na skrzyżowaniu ulic Wołyńskiej i ks. Brzóski w Chełmie pojawiło się 11 nowych znaków. Miasto nie wydało na nie ani złotówki. To prezent od przedsiębiorcy z Lubartowa.
– Największym problemem było zachowanie kierowców – mówi pani Zofia. – Wymuszali pierwszeństwo, nie zwracali uwagi na pieszych. Nie czuliśmy się tam bezpiecznie.
Mieszkańcy znaleźli sojusznika wśród członków Automobilklubu Chełmskiego. Ci zasygnalizowali problem miejskim urzędnikom. Pracownicy chełmskiego Ratusza zrobili nawet projekt dodatkowego oznakowania, ale nie doczekał się on realizacji.
– Jak to często bywa, na przeszkodzie stanął brak pieniędzy – mówi Grzegorz Gorczyca, prezes ACh.
– O sprawie rozmawialiśmy pod koniec roku – mówi Krzysztof Tomasik, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Chełmie. – Wtedy rzeczywiście nie było na to środków. Wbrew pozorom to duże koszty. Jeden znak kosztuje nawet kilkaset zł. Sprawa musiała poczekać do wiosny.
Automobiliści czekać nie chcieli. Postanowili pomóc miastu. – Zwróciliśmy się do jednego z producentów z prośbą o nieodpłatne przekazanie kilkunastu znaków – opowiada Gorczyca. – Właściciel firmy pochodzi z Chełma i byłem przekonany, że nam pomoże. Tak się jednak nie stało. Znaki dostaliśmy od Eugeniusza Urbana, prezesa Przedsiębiorstwa Robót Drogowych Lubartów. Za co gorąco dziękujemy.
W tym tygodniu znaki stanęły już na skrzyżowaniu. Po świętach drogowcy mają jeszcze domalować oznakowanie poziome.
To nie pierwszy raz
W ciągu dziewięciu miesięcy na tym zakręcie wypadło z drogi sześć samochodów. Wtedy znak został ustawiony bez wymaganych formalności, a dla Gorczycy akcja skończyła się w sądzie. Sąd uznał go za winnego, jednak ze względu na szlachetne pobudki i ważny interes społeczny odstąpił od wymierzenia kary.
Od chwili ustawienia znaku (po akcji Gorczycy, drogowcy ustawili go już legalnie), w tym miejscu doszło zaledwie do jednego, niegroźnego zdarzenia.