Ósmego dnia drgnęło. Pierwsze poważne brawa, pierwsze poczucie, że coś fajnego się ogląda, pierwsza próba sił „ile wytrzyma widz”. Ciekawe co nas jeszcze czeka, bo jeszcze trzy dni oglądania gości jubileuszowej edycji MSTT.
Czy to kwestia rozkładu lotów i pociągów. A może Lubelski Teatr Tańca jest mistrzem układania programu. A może to była kwestia techniczna np. doboru artystów tańczących na czarnej podłodze? W czwartkowym programie dostaliśmy niezwykłą mieszankę tego co w teatrach tańca najlepsze – pomysłu, precyzji wykonania, wytrącenia widza z poczucia, że widział wszystko.
Najpierw zostaliśmy upchnięci – jak za dawnych dobrych czasów – w spartańskiej sali Galerii Labirynt. "N.A.R.G. – North Arena Rumble Game" Don Gnu – wybuchowe spotkanie bezlitosnych pierwotnych sił oraz ludzkiego doświadczenia. Tyle organizatorzy w programie.
W efekcie widzieliśmy popis fizycznej siły, wykorzystania praw fizyki i inżynierii. Czwórka tancerzy z Danii przywiozła ze sobą scenę – platformę równoważną – która dała okazję do odkrycia czegoś nowego w tańcu. I pokazania na ile siła fizyczna, wytrzymałość i kulturystyczna moc jest potrzebna tancerzom. Gdzie przebiega granica estetyki ruchu i ludzkiego wyczerpania.
Na dodatek choreograficzno-gimnastyczne układy były prezentowane w teatralnych światłach, złamanych dymem. Fotografowie byli szczęśliwi. Zwłaszcza, że ostra muzyka pozwalała na dowolne używanie migawki.
Pozostali widzowie solidnie klaskali.
Druga część wieczoru była w kontrze jeśli chodzi o formę ruchu, dynamikę, środki sceniczne. Najpierw niezwykła "LARA" w wykonaniu Mirjam Sögner (Niemcy). Subtelne solo (a może nawet monodram) w autorskiej choreografii polegało na zamianie tancerki w postać z komputera, czy raczej atrakcyjnego robota. Każdy gest dzielony na piksele. Każdy krok szatkowany. Może źle postawiony, może system się zawiesił, może napięcie spadło. Nie, napięcie nie spadało.
A na koniec wieczoru napięcie jeszcze urosło.
Georgios Kotsifakis, Giannis Nikolaidis, Amalia Kosma, Konstantina Gogoulou, Kaikilia Mikroutsikoy na scenie. Członkowie zespołu Christosa Papadopoulosa Leon&The Wolf . Przywieźli do nas spektakl „Elvedon".
Zawsze wiedziałam, że młode greckie kino jest super. Od czwartkowego wieczoru wiem, że grecki teatr tańca jest super. Rytmiczna muzyka, mikro gesty, mechaniczne przestawienia tancerzy, oniryczne połączenie wszystkiego w całość. Pusta scena, surowe światło. Kostiumy jak prywatne ubrania, założone dla wygody. Niezwykły efekt przemyślnej konstrukcji, żartu, szydery z głupich widzów, metafizycznego eksperymentu. Na dodatek twórcy się przyznają, że inspiracją im były „Fale” Wirginii Woolf.
Nic to nie wyjaśnia. I nie psuje wrażenia. Jak na osiem dni 20. MSTT – mój numer 1.
Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca w Lublinie. Program spektakli i wydarzeń