Niedziela była ostatnim dniem trwającego od wtorku w Lublinie festiwalu Danuty Szaflarskiej „Śleboda/Danutka”. W programie pierwszej edycji imprezy organizowanej przez Teatr Stary były koncerty, filmy, spektakl i spotkania
Początek festiwalu przypadł w drugą rocznicę śmierci aktorki, która ma w Lublinie gong swego imienia. Pani Danuta była gościem podczas uroczystego otwarcia Teatru Starego po remoncie. Wówczas stwierdziła, że w teatrze musi być gong. Tak się stało. Od września 2012 wszystkie wydarzenia przy ul. Jezuickiej zaczynają się uderzeniem w gong imienia Danuty Szaflarskiej.
Teraz przyszedł czas na festiwal poświęcony aktorce. W niedzielne południe w Teatrze Starym spotkali się artyści – aktorzy, reżyserzy, którzy pracowali z Danutą Szaflarską. Debatę „Szaflarska. Grać, aby żyć” prowadził dyrektor najnowszego lubelskiego festiwalu Michał Merczyński.
- Z Danusią to jest podejrzana sprawa, dlatego że to jest postać właściwie metafizyczna. Jak jechałem samochodem do Lublina, to przez cała drogę myślałam, że jadę się spotkać z Danusią. Mało tego, przyjechałem i uważam, że się spotkałem. W gruncie rzeczy gdzieś Ona jest. A dowody na to, że to jest metafizyczne, są raczej proste – mówił aktor, reżyser i dyrektor teatrów Maciej Englert.
- Bardzo szybko się połapałem, że Szaflarska nie podlega grawitacji. Po prostu jest poza takimi doczesnymi wymiarami i w związku z tym nie za bardzo reaguje na to, na co my reagujemy. Natomiast żyje w jakimś świecie, który nam się strasznie podoba i czasem nas do niego wpuszcza. Jeśli Jej tutaj nie ma, to tylko dlatego, że nie ma ochoty się tu pokazać, bo Jej się znudziło. Ale to Jej decyzja, ponieważ ona zawsze robiła to co chce. Są ludzie, którzy jak wchodzą do pomieszczenia, to nagle się robi dużo powietrza, jakoś miło i coś się otwiera, jakaś tajemnica. To też jest działanie lekko kosmiczne…- opowiadał Englert, który był jednym z gości niedzielnej debaty.
- Danusia była królową mojego dzieciństwa, bo moja mama niesłychanie kochała się w Danusi. Dla mamy była ideałem kobiety przez filmy „Skarb” i „Zakazane piosenki” – opowiadała Maria Maj, aktorka TR Warszawa. Obie panie spotkały się na przykład na scenie w sztuce „Między nami dobrze jest” w reżyserii Grzegorza Jarzyny. – W TR miałam okazję być w Jej pobliżu i to nie chodzi o pracę ale o Nią jako o człowieka. Niesłychana potrzeba autorytetu jaka w nas jest dla mnie została zaspokojona. Nadal Danusia jest dla mnie kimś niesłychanie ważnym. Przez to, że była w naszym zespole staliśmy się jakąś rodziną. Miała moc i siłę, i nas wszystkich łączyła. No, bo kto jest na etacie w teatrze w wielu lat 95? – dodała Maria Maj.
Jednym z gości był Jan Peszek, który wspominał, że Szaflarska zawsze klepała go mocno w ramię, tak mocno, że czuł jakby klepał go mężczyzna i pytała: To ile razy grałam Twoją matkę a ile babcię? A ile Twoją żonę? – bo żonę też grała. – I ja musiałam za każdym razem zdawać ten egzamin, który był fantastyczny i uroczy. Ona była przygotowana i zawsze odpowiadała ile razy – opowiadał Jan Peszek, który przez lata spotykał się panią Danutą w teatrze, na planie filmowym czy realizacji telewizyjnych.
Aktor czytał fragmenty książki o pani Danucie, jaką napisała Katarzyna Kubisiowska.
- Panią Danutę widziałam tylko na scenie. Jako dziennikarka „Tygodnika Powszechnego” próbowałam się umówić na wywiad ale przez lata konsekwentnie odmawiała – mówiła autorka biografii Szaflarskiej i opowiedziała o niezwykłym, bo pośrednim spotkaniu z bohaterką festiwalu. Przywołała emitowany w piątek w czasie festiwalu film Janusza Morgensterna „Żółty szalik”. – Dużo wcześniej poznałam Wandę Pilch, matkę Jerzego Pilcha, jedną z bohaterek mojej wcześniejszej książki „Pilch w sensie ścisłym”. „Żółty szalik” powstał na podstawie scenariusza Jerzego Pilcha. Scenariusz, jak w ogóle cała twórczość Pilcha jest nasycony wątkami autobiograficznymi. Gdzie bohater grany przez Janusza Gajosa w pewien sposób jest jego alter ego. Matkę głównego bohatera, człowieka, który próbuje zerwać nałogiem gra Danuta Szafarska. Jej postać jest wzorowana na matce Jerzego Pilcha. Proszę mi wierzyć, one są do siebie tak nieprawdopodobnie podobne – fizycznie obie drobne kobiety, energetyczne, z parą, z fenomenalną pamięcią. Serdeczne, żarłoczne na życie z takim góralskim twardym charakterem. To było niesamowite, jak patrzyłam na Wandę Pilch i Danutę Szaflarską – opowiadała Katarzyna Kubisiowska.
Biografia Danuty Szaflarskiej ukaże się w lipcu tego roku.