Pstrągi z rusztu dla Franki de Mille. Pierożki z gąskami dla Stana Borysa. Gęś z "Siwego Dymu” dla Pawła Lorocha. Królewski arkas dla Małgorzaty Kalicińskiej.
I to jak zachwycił. Już pierwszego dnia festiwalu w "Czarciej Łapie” potrawy z najstarszej polskiej książki kucharskiej "Compendium ferculorum” gotowali uczniowie szkół gastronomicznych. – Z dania na danie podawali nam coraz bardziej wyrafinowane potrawy – mówi Małgorzata Kalicińska, autorka "Domu nad rozlewiskiem”.
– Poziom konkursu "Smaki Lubelszczyzny” w kategorii uczniowie był bardzo wysoki – dodaje prof. Jarosław Dumanowski, przewodniczący kapituły. Jeszcze barwniej było w Muzeum Lubelskim, gdzie w Sali Porcelanowej swoje potrawy wystawili do konkursu zawodowcy.
– Europejski Festiwal Smaku w Lublinie trwa. Nalewki, sery, gęsi i kapłony – rarytasów szczere tony – relacjonował na swoim profilu na FB Paweł Loroch z "Pytania na śniadanie”. – Poziom konkursu mnie urzekł i zachwycił. Jeszcze w trakcie trwania Europejskiego Festiwalu Smaku zrobiłem audycję dla "Antyradia” – mówi popularny prezenter.
Pstrągi dla Franki de Mille
Była zagraniczną gwiazdą festiwalu. Jakie było zaskoczenie przesympatycznej Ani, kelnerki w "Ulicach Miasta”, kiedy brytyjska gwiazda zamówiła na obiad… jajecznicę. Okazało się, że jest wegetarianką, je delikatne sałatki i na mięso patrzeć nie może.
– Znalazła czas, żeby przespacerować się po Jarmarku św. Jacka i spróbować polskiego chleba z grecką oliwą, pachnącą świeżą młodą trawą – mówi Jan Babczyszyn, producent festiwalu. On sam znalazł sobie w jednej z restauracji zupę rybną i jadł ją codziennie.
Kiedy Franka de Mille znalazła się na uroczystej, prywatnej kolacji urodzinowej ze Stanem Borysem, którą przygotował Zajazd "Marta” w Pułankowicach, zamówiła wiejskie warzywa z wody oraz buraczki zasmażane na maśle. – Później najbardziej smakowały mi pstrągi z rusztu nadziewane masłem czosnkowym i ziołami – opowiada Franka de Mille.
Artystka spróbowała też polskich pierogów z kaszą gryczaną.
Pierogi z gąsek
W Muzeum Lubelskim z radością kosztował konkursowych potraw.
Po zapachu znalazł myśliwski bigos wystawiony przez Zajazd "Marta” w Pułankowicach. – To, co spotkało mnie w Pułankowicach, będę pamiętał do końca życia. Najpierw zjadłem steki z żubra, przecież kiedyś grałem z zespołem Bizony. Po raz pierwszy jadłem pierogi z gąsek. Bardzo smakował mi stek, który pamiętałem z Polski. No i ta dziczyzna – mówi Stan Borys.
– W Lublinie spotkałem się wielką serdecznością. Wasza kuchnia przypominała mi smak dzieciństwa. Zajazd "Marta” w Pułankowicach wyprawił mi rodzinną kolację. A później był posiłek w Zajeździe "Kmicic”, gdzie dostałem rosół i kaczkę w malinowym sosie.
Tu Polska smakuje najlepiej
Przez trzy dni na Starym Mieście trwał Jarmark św. Jacka. – Zaskoczyły mnie tłumy na prezentacjach, pokazach i degustacjach oraz fakt, że na stoiskach była zdrowa, ekologiczna, certyfikowana żywność – mówi Piotr Michalski, restaurator z Poznania. – Gdyby jeszcze było więcej ryb… Za rok przywiozę wam świeże ostrygi.
Każdego dnia odbywały się kulinarne pokazy gmin. Największe oblężenie przeżywała gmina Konopnica, która zaprosiła na scenę popularnego aktora Jerzego Rogalskiego oraz Tatarów, którzy karmili księcia Karola. – Szwedzkie pierogi z łososiem przygotowane przez dziewczyny z Motycza bardzo mi smakowały – mówi Rogalski.
Na scenie przez trzy dni odbywały się pokazy z cyklu "Europa na talerzu”. Ismael Hernandez rozpalił publiczność przysmakami hiszpańskich mistyczek, Grzegorz Ostrowski z portalu "MniamMniam.pl” – włoską, wdzięczną kuchnią Leonarda da Vinci. – A ja zaserwowałem zgłodniałym panom figi Marysieńki – mówi Paweł Loroch.
– Wspaniały festiwal, wspaniała kuchnia, cudowni ludzie. Jestem pod wrażeniem. Dziękuję, kuchnia Lubelszczyzny mnie zafascynowała, będę teraz rozgłaszał jej chwałę – mówi prof. Jarosław Dumanowski.