Aż wierzyć się nie chce, że w malowniczym dworku w Motyczu kresową jajecznicą zajadał się Józef Piłsudski. A w domu Staszczaków w pobliskiej Kozubszczyźnie pod lipami odpoczywał Napoleon. Dziś w ogrodach zabytkowego dworku Małgorzata Kaczorowska urządziła małe pole golfowe.
Rowerowych turystów zachwyca polski dworek stojący nad skrzyżowaniem dróg obok hotelu „Jedlina”, zbudowany w latach 1843 – 1849 przez barona Karola Boksendera. – Pomimo, że miał nazwisko niemieckie, to czuł się Polakiem z krwi i kości – mówi Czesław Maj. Dworek przeszedł w ręce żeńskiego zakonu, w 1912 roku przejęła go Spółka Akcyjna Cukrowni. – W 1915 roku po bitwie pod Jastkowem w dużej sali dworu był szpital, gdzie ze swoim legionistami przebywał Józef Piłsudski – mówi Małgorzata Kaczorowska, dzisiejsza właścicielka dworu, która go odrestaurowała. A na wiosnę będzie zapraszać chętnych na partię golfa i opowiadanie legend o niezwykłych miejscach w gminie Konopnica. A jest ich ponad dwadzieścia.
– Na północnym krańcu Motycza był kurhan porosły brzozami, na którym był jeszcze za mojej pamięci spróchniały krzyż i wycięty na nim napis: „Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas Panie”. Starzy ludzie nazywali to miejsce „Żalnik”. Podczas rozkopywania kurhanu przy budowie drogi znajdowano tu jakieś stare monety i skorupy. Ludzie to miejsce w nocy omijali z daleka, bo panowała opinia, że tam straszy. Podobno ukazywały się jakieś ogniki i cienie – mówi Maj.
A w pobliskiej Kozubszczyźnie mialy zachować się lipy, pod którymi odpoczywał Piłsudski. A wcześniej – według legendy – zatrzymał się tu Napoleon.