Druga część przygód Charliego Bucketa i Willy’ego Wonki nadal bawi i zadziwia. Tym razem jest jeszcze szybsza jazda, dosłownie bez trzymanki: szklaną windą w kosmos i z powrotem na ziemię.
„Charliego i fabrykę czekolady” przeczytaliśmy za jednym razem, od deski do deski. Dla 7-letniej P. to w te chwili ulubiona powieść. Muszę przyznać, że ja bawiłem się równie dobrze. Ekscentryczny właściciel fabryki czekolady Willy Wonka ogłasza konkurs, w którym nagrodę w postaci wycieczki po fabryce wygrywa czworo niezbyt przyjemnych bachorów i jeden sympatyczny Charlie. Po drodze ekipa się wykrusza, bo niesforna dzieciarnia robi wszystko to, czego nie powinna – za co spotyka ich bolesna kara. Ich „eliminacja” wydaje się okrutna, jak na książkę dla dzieci. Na szczęście na koniec okazuje się, że nie było wcale tak strasznie. Każdy rodzic będzie zachwycony. Nie oglądaj tyle telewizji, nie jedz tyle słodyczy – nie wiesz jak przekonać do tego swojego podopiecznego? Przeczytaj mu „Charliego i fabrykę czekolady”.
Druga książka Roalda Dahla o Charliem już nie jest taka prosta i oczywista. Tym razem Willy Wonka zabiera chłopca (teraz już jako właściciela fabryki) razem z dziadkami i rodzicami w podróż w kosmos szklaną windą. Winda to niezwykła, oprócz możliwości przemieszczania się w dowolne miejsce posiada jeszcze mnóstwo innych magicznych umiejętności. Bohaterowie przypadkiem wplątują się w kosmiczną awanturę z prezydentem Stanów Zjednoczonych i należącym do USA hotelem kosmicznym. Są gwiezdne potwory, chwile grozy, a dla dorosłych drwiny z mocarstwowej polityki infantylnej tak naprawdę władzy (wiceprezydentem USA jest była niania prezydenta).
Jest też szybki kurs polityki:
„Lekcja pierwsza: pamiętaj sprawa to podstawowa,
Nieustannie wywołuj gdzieś spory,
Jeśli wszystkim wokoło zdołasz zamącić w głowach,
To bez trudu zdołasz wygrać wybory.
Lekcja druga – trudniejsze już nieco zagadnienie
Pojawiania się w telewizorze:
Jak z ekranu wygłosić kwieciste przemówienie,
By niczego nie powiedzieć, broń Boże.”
Roald Dahl napisał „Charliego i wielką szklaną windę” w 1973 r. Polityka od tamtego czasu wcale się nie zmieniła.
Sporo miejsca autor poświęcił tym razem dziadkom Charliego. I jeśli pierwszą książkę fajnie czytało się w parze „dziecko – mama/tata”, podejrzewam, że druga znakomicie pasuje dla pary „wnuk – babcia/dziadek”. Otóż dwie zramolałe babcie i jeden dziadek dzięki cudownemu specyfikowi Willy’ego Wonki chce odmłodnieć. Udaje im się, ale niestety trochę za bardzo. Znów przez to, że nie zachowują się tak jak powinni, popadają w spore kłopoty. Dwoje z nich zamienia się w niemowlaki, a trzecie znika. Okazuje się, że dawka leku była za duża i teraz jedna z babć jest „zaminusowana” – musi poczekać dwa lata zanim w ogóle się narodzi…
Ale bez obaw – i tym razem wszystko się dobrze skończy. Jest też duża szansa, że po zakończonej lekturze także i twoje dziecko zapyta o trzecią część przygód Charliego. Niestety, to by było na tyle.