Sobotnim blokiem koncertów zakończył się Festiwal Tradycji i Awangardy Muzycznej "Kody”. Publiczność wypełniła niemal całą widownię Filharmonii im. Henryka Wieniawskiego.
Najbardziej fascynujący był koncert "Szymanki kurpianowskie” firmowany przez ElettroVoce, czyli wrocławski duet kompozytorsko-wykonawczy Agaty Zubel i Cezarego Duchnowskiego. Ona śpiewała, on grał na fortepianie i wydobywał dźwięki z komputera, m.in. przy pomocy kontrolera gier. Wsparli ich gościnnie pianista Marcin Grabosz i wokalistka Anastazja Bernad.
To był muzyczny odlot, ale precyzyjnie zaplanowany i profesjonalnie zrealizowany. Anastazja Bernad śpiewała pieśni kurpiowskie tradycyjnie. Agata Zubel najpierw z jednym pianistą wykonywała je tak jak przetworzył je na klasyczną modłę Karol Szymanowski w cyklu Dwanaście pieśni kurpiowskich op. 58 na głos i fortepian.
Następnie wrocławska wokalistka ze swoim partnerem z ElettroVoce odlatywała awangardowo. Nie szczędząc eksperymentalnych środków wyrazu śpiewała współcześnie do fantazyjnych dźwięków generowanych przez Duchnowskiego.
Zamykający imprezę koncert Tomasza Stańki z Zespołem Międzynarodowej Szkoły Muzyki Tradycyjnej polegał mniej więcej na tym, że trębacz grał ludowe kołysanki, nieco improwizując, a kolejne śpiewaczki odpowiadały na to wersją wokalną – i na odwrót. Było to przyjemne, ale nie fascynujące.
Cały festiwal, debiutujący w tym roku, trzeba uznać za najważniejsze wydarzenie muzyczne ostatnich kilku lat w Lublinie. Pojawiła się naprawdę ważna, ciekawa i inspirująca impreza z koncertami o wielkim znaczeniu kulturowym.
Mam na myśli te występy, które we wspaniały sposób dowiodły, że polska muzyka tradycyjna może być bardzo pożywnym źródłem inspiracji dla artystów awangardowych.
Zważywszy na to, że większość z nich została przygotowana na zamówienie organizatorów "Kodów”, i że podobne zamówienia będą kierowane do wybitnych muzyków w przyszłości, być może zostanie wykreowana moda na dobrze pojętą "naszość”.