W Zespole Szkół nr 12 rodzice chcą odwołać dyrektora szkoły. Zwołano nadzwyczajne zebranie w tej sprawie. – Nasze działania to nie walka z panem Lucjanem Miciukiem, ale walka o bezpieczeństwo i godne warunki dla uczniów i nauczycieli – mówi Agnieszka Ciszewska, przewodnicząca rady rodziców
Dyrektor Lucjan Miciuk twierdzi, że poniedziałkowe spotkanie zorganizowane zostało po to, żeby poinformować rodziców o stanie bezpieczeństwa uczniów w szkole. Tymczasem rodzice byli pewni, że powodem ich przybycia jest bardzo trudna sytuacja w szkole.
– Jestem skonfundowana tą sytuacją. W zaproszeniu na spotkanie nie zostaliśmy poinformowani, że dotyczy ono bezpieczeństwa – mówi Ewa Sosnowska-Wienicz, członek prezydium rady rodziców, uprzednio czytając treść zaproszenia, w którym rzeczywiście takie słowo nie padło.
O ile rodzice wiedzieli o obecności Mariusza Banacha, zastępcy prezydenta Lublina ds. oświaty i wychowania oraz Ewy Dumkiewicz-Sprawki, dyrektor Wydziału Oświaty i Wychowania UM, nie spodziewali się obecności służb mundurowych: przedstawicieli policji i straży miejskiej. Gdy wysłuchali prelekcji na temat działań, jakie podejmuje szkoła w zakresie bezpieczeństwa, szybko przeszli do nurtujących ich spraw.
Chcemy pana odwołać!
Mężczyzna na sali krzyczy: "Chcemy pana odwołać!", a przewodnicząca rady rodziców Agnieszka Ciszewska przedstawia treść oświadczenia, w którym wyjaśnia, dlaczego nie widzi możliwości dalszej współpracy z dyrektorem Miciukiem.
– Dla dobra uczniów starałam się o jak najlepszą współpracę rady rodziców z panem dyrektorem. Poparłam kandydaturę Miciuka w konkursie na stanowisko dyrektora naszej szkoły w marcu 2019 roku, choć już wtedy miałam wątpliwości, co do działań przez niego podejmowanych, ale uważałam, że właściwie odczyta on intencje rady rodziców i w sytuacjach ważnych dla szkoły, będzie z szacunkiem słuchał głosu rodziców – mówi Ciszewska i przeprasza rodziców za udzielenie poparcia obecnemu dyrektorowi.
Rodzice w listopadzie złożyli do dyrektora pismo, w którym dzielą się swoimi obawami dotyczącymi bezpieczeństwa dzieci i jakości kształcenia.
– Nie spodziewaliśmy się, że na pismo dotyczące aktualnych problemów szkoły zareaguje agresją, złością i atakiem na radę rodziców. W pierwszej kolejności pismo to posłużyło dyrektorowi do skarcenia nauczycieli podczas najbliższej rady pedagogicznej i obciążenia ich odpowiedzialnością za zarzuty sformułowane przez radę rodziców wobec dyrektora – opowiada Ciszewska.
Kontakty rodzic-nauczyciel
Według rodziców, dyrektor utrudnia kontakt między nimi a nauczycielami, wprowadzając obowiązek uzyskania jego zgody na zwrócenie się nauczyciela do rady rodziców z wnioskiem o dofinansowanie np. konkursów. Od dnia przedłożenia dyrektorowi pisma rady rodziców, nie wpłynął do niej żaden wniosek. – Na tej decyzji tracą przede wszystkim dzieci – kwituje przewodnicząca rady rodziców.
Kolejne działania, które podjął dyrektor to przeprowadzane podczas lekcji kontrole noszenia mundurków przez uczniów i zobowiązywanie nauczycieli do wpisywania uwag uczniom, którzy tego dnia mundurka nie mieli.
– Moja córka, gdy któregoś razu zapomniała wziąć mundurka do szkoły, zadzwoniła z takim płaczem, jakby stała się tragedia. Czy dziewięcioletnie dziecko powinno z taką histerią chodzić do szkoły? – pyta jedna z matek.
Brak informacji, brak działań
W oświadczeniu rodzice poruszyli problem zażywania narkotyków i e-papierosów przez uczniów najstarszych klas, na co dostali odpowiedź od dyrektora: Kwestia handlowania i używania e-papierosów jest monitorowana na bieżąco.
– Dlaczego nie jesteśmy o tym informowani? – pytają zmartwieni.
Do rady rodziców docierają także głosy o niebezpiecznych wydarzeniach, które miały miejsce na terenie szkoły. Kiedy 3-letnie dziecko straciło przytomność na terenie szkoły, nie wezwano pogotowia ratunkowego.
Nie ma zajęć o emocjach
W listopadzie na zebraniu rodziców, pojawiła się osoba z Fundacji Sempre a Frente, proponując im zajęcia dla dzieci dotyczące emocji. Rodzice zgodzili się, a wczoraj pytali, dlaczego do nich jednak nie doszło.
– Jesteśmy bardzo aktywną klasą, więc od razu podjęliśmy decyzję, że chcemy, aby nasze dzieci brały udział w tego typu zajęciach, czyli poświęcały jedną godzina w tygodniu na rozmowy o emocjach. Od razu zebraliśmy środki na ten cel. Mieliśmy nadzieję, że ten czas zostanie wygospodarowany. Na zebraniu w grudniu pani wychowawczyni mówiła, że fajnie, że państwo wyrazili chęć, ale niestety zajęcia nie mogą się odbyć – nakreśla sytuację jedna z matek, reprezentantka klasy 3.
– Zajęcia nie doszły do skutku, ponieważ rodzice oczekiwali za dużo. Jeżeli byłyby to jedne zajęcia w ciągu semestru, nie byłoby z tym problemu, natomiast takich zajęć w ciągu semestru nazbierałoby się sporo – tłumaczy dyrektor, podając także drugi argument: – To jest inicjatywa oddolna. I rodzice powinni zawrzeć z nami umowę, dotyczącą wpuszczania osób z zewnątrz. Część rodziców sobie tego nie życzy.
Tymczasem to nauczycielka z ZS 12 zaprosiła osobę z fundacji na zajęcia.
W szkole łamane jest prawo
Na zebraniu pojawił się rodzic, który poruszył inny problem. Zajęcia WF odbywały się na korytarzu, gdzie jest monitoring. Dzieci przebierały się również w tym samym miejscu.
Według prawa, kamery nie mogą obejmować pomieszczeń, w których odbywają się zajęcia dydaktyczne oraz naruszać godności oraz innych dóbr osobistych uczniów. Ponadto, rozbierające się dzieci były narażone na drwiny starszych uczniów przechodzących korytarzem.
– Domagam się wyjaśnień od pana prezydenta, czy nagrania z monitoringu szkoły rozbierających się dzieci nie były wykorzystywane w niezgodnej z prawem działalności, w tym nie stanowiły zagrożenia dla dzieci w kontekście czynów pedofilskich – podnosi rodzic, który przeniósł swoją córkę do innej szkoły.
Organ prowadzący sprawę potwierdził, że dyrekcja w ZS nr 12 działała z naruszeniem prawa.
•
– Proponuję taki scenariusz naszych rozważań. To, co miało miejsce, już minęło – odezwał się dyrektor, na co rodzice wybuchają śmiechem. Z sali słychać komentarz: Razem z panem!