Mieszkańcy gminy Nałęczów obawiają się skutków wprowadzenia kolejnych stref ochrony dla ujęć wód podziemnych. Restrykcje mogą uderzyć w tradycyjne rolnictwo.
Zgodnie z obowiązującym prawem, wszystkie podmioty zaopatrujące ludność w wodę mają obowiązek przeprowadzenia tzw. analiz ryzyka ujęć. A następnie – jeśli zajdą takie przesłanki – zaprojektowania obszaru ochronnego z listą zakazów. Te mogą dotyczyć np. składowania odpadów, wylewania ścieków, wydobycia kopalin, budowy urządzeń melioracyjnych, lokalizacji zakładów przemysłowych, ferm hodowlanych itp. Może to też oznaczać zakaz używania nawozów sztucznych i chemicznych środków ochrony roślin. I właśnie tego ostatniego najbardziej obawiają się rolnicy z gminy Nałęczów.
Królestwo wody mineralnej
Na terenie gminy Nałęczów funkcjonują zakłady największych producentów wody mineralnej w Polsce. W Bochotnicy swoje ujęcie ma Nestle Polska - producent „Nałęczowianki”, a w Drzewcach i Drzewcach Kolonii znajdują się ujęcia firmy Nałęczów Zdrój - producenta „Cisowianki”.
Nestle Polska swój obszar ochronny wprowadziła przed dwoma laty. To teren w promieniu około 800-900 metrów od ujęcia. Jego wprowadzenie, po badaniach, zatwierdził wojewoda. Do podobnego kroku przymierza się teraz Nałęczów Zdrój. Spółka korzysta z dwóch ujęć, więc obszar ochronny może mieć znacznie większą powierzchnię.
Rolnicy liczą straty
Rolnicy z Drzewc i okolic obawiają się, że nowe restrykcje doprowadzą ich gospodarstwa na skraj upadłości. Producenci warzyw i owoców są przekonani, że bez tradycyjnych środków ochrony, ich zbiory będą znacznie uboższe i zarobaczone.
– Ludzie boją się ograniczeń, bo wiedzą, jak drogie są ekologiczne środki ochrony. Jeśli zostaną zmuszeni do ich używania to spadnie opłacalność. W całej gminie mamy wielu sadowników, producentów warzyw. To jest poważny problem – mówi pani Alicja z rodzinnego gospodarstwa szkółkarskiego w Strzelcach.
- Jeśli nie będę mógł korzystać ze środków ochrony roślin, rocznie będę tracił ok. 200 tys. zł. Kto mi zwróci te pieniądze? - pyta Piotr Wiewiórka, właściciel gospodarstwa. - Jeśli tak się stanie, producenci wód powinni zacząć płacić gminie wyższe podatki za każdy sprzedany litr, a nam wypłacać odszkodowania - dodaje. Jak zauważa, przez lata rolnicy używali "chemii", a ujęcia pozostawały czyste. Dodatkowe obostrzenia pan Piotr nazywa kolejnym "unijnym wymysłem".
Producenci za ochroną ujęć
To, jak dużo będzie nowych zakazów oraz to, jaką powierzchnię zajmie obszar ochrony dla "Cisowianki", okaże się prawdopodobnie w przyszłym roku, po zakończeniu analiz zleconych przez producenta wody. - Ta analiza jest w trakcie przygotowań, dlatego na chwilę obecną nie znamy jej wyników - przypomina Sylwia Mikiel ze spółki Nałęczów Zdrój.
Jak podkreśla, chodzi o ochronę źródeł przed zanieczyszczeniem. - Zwiększone opady powodują spłukiwanie z pól naszpikowanej chemią gnojowicy i zalewanie okolicznych szamb, co skutkuje przenikaniem "ścieków" do wód gruntowych w okolicy. Te dostają się również do ujęć powodując ich skażenie - tłumaczy przedstawicielka firmy, zwracając uwagę na zanieczyszczenia wodociągów, jakie miały miejsce m.in. w Wąwolnicy, Kurowie i Żyrzynie.
Szukając kompromisu
Zamówioną przez spółkę analizę oceni także firma wynajęta przez Urząd Miejski w Nałęczowie.
– Chcemy mieć pewność, że ewentualne wprowadzenie zakazów na obszarze ochrony będzie miało obiektywne podstawy – tłumaczy Wiesław Pardyka, burmistrz Nałęczowa.
– Pewne obszary muszą być chronione dla bezpieczeństwa wód podziemnych. One są naszym wspólnym dobrem – podkreśla burmistrz Nałęczowa. I dodaje: – Wierzę, że uda się osiągnąć rozwiązanie kompromisowe.
Władze gminy deklarują wspieranie rolników (pomoc prawną) w ewentualnym ubieganiu się o rekompensaty finansowe. Z kolei dla obszaru Bochotnicy, gdzie strefa już istnieje, nałęczowscy samorządowcy proponują przekształcenie gruntów rolnych w obszary pod zabudowę mieszkaniową.
Ostateczną decyzję o sposobie ochrony ujęć i zasięgu stref z ograniczeniami, po zapoznaniu się z analizą, zatwierdzi wojewoda. Zanim do tego dojdzie, rolnicy mogą użytkować swoje gospodarstwa na starych zasadach.