- Jest cisza na wsi. Nikt nie spaceruje. Ludzie siedzą w domach – tak mówią mieszkańcy Łążka Garncarskiego. Są wstrząśnięci po śmierci 19-letniej Anity. Dziewczyna pojechała samochodem z kolegami. Zginęła w tragicznych okolicznościach
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– Ci młodzi ludzie mieszkali po sąsiedzku. To była taka miejscowa młodzieżowa paczka. Znałem i tę dziewczynę, i chłopaka, tego z sąsiedniej wsi też. Anita to była sympatyczna, miła i ładna dziewczyna – opowiada jeden z mieszkańców wioski. – Patryk, ten chłopak, który wziął samochód od rodziców, to też nie jest jakiś drań.
– Miał jakieś problemy ze szkołą, podobno już wcześniej bez prawa jazdy jeździł, ale ja o nim złego słowa powiedzieć nie mogę – dodaje kolejny z mieszkańców podjanowskiej wsi.
– O tej tragedii mówią wszyscy. Nikt nie jest w stanie zrozumieć zachowania tych chłopaków, że nie szukali pomocy. Nie ratowali Anity – przyznają mieszkańcy wsi.
Do tragedii w Jarocinie w pow. niżańskim na Podkarpaciu doszło w poniedziałek. Policja dostała zgłoszenie o godz. 21.20. Przy leśnej drodze mundurowi zastali płonący samochód, a obok w rowie nieprzytomną dziewczynę. Próbowano ją jeszcze reanimować, ale 19-letnia Anita zmarła. Dziewczyna była mieszkanką pobliskiego Łążka Garncarskiego w pow. Janów Lubelski. Policjanci znaleźli przy niej telefon, dzięki temu ustalili z kim podróżowała. Niedługo później zatrzymali dwóch 18-latków. Obaj byli pijani. Mieli prawie promil alkoholu we krwi.
Jak informuje policja, cała trójka feralnego wieczoru piła alkohol. Potem 18-letni Patryk (również mieszkaniec Łążka Garncarskiego) bez pytania wziął samochód rodziców. Zrobił to, mimo że nie ma prawa jazdy. We troje wypchnęli volkswagena golfa na ulicę, by rodzice nie słyszeli pracy silnika. W Jarocinie chłopak stracił panowanie nad autem i uderzył w betonowy słup latarni.
– 18-letni pasażer, mieszkaniec powiatu niżańskiego (pochodzi z miejscowości Szwedy – red.), wpadł na pomysł spalenia pojazdu, by zatrzeć ślady. Podpalił zapalniczką wlot baku paliwa. W rowie zostawili nieprzytomną koleżankę i uciekli – mówi komisarz Anna Kowalik z policji w Nisku.
Po wytrzeźwieniu 18-latkowie zostali przesłuchani. – Kierowca przyznał się do udziału w wypadku, drugi z nich wszystkiego się wyparł. Nie przyznaje się do tego, że jechał tym samochodem – dodaje Kowalik.
Obaj usłyszeli zarzuty nieudzielenia pomocy poszkodowanej. Kierowca dodatkowo odpowie za spowodowanie wypadku i kierowanie pod wpływem alkoholu. Grozi mu do 12 lat więzienia. Drugi z mężczyzn usłyszał też zarzut zacierania śladów, zagrożone karą do 5 lat więzienia. W czwartek sąd ma zdecydować czy młodzieńcy zostaną tymczasowo aresztowani.
– Po tym pierwszym szoku, jak dowiedzieliśmy się, co się stało, teraz jest cisza na wsi. Nikt nie spaceruje. Ludzie w domach siedzą. Przyszedł czas na refleksję. Przecież w tym samochodzie nie tylko Anita mogła się znaleźć. To mogło spotkać każdego z nas.
Pogrzeb Anity będzie prawdopodobnie w czwartek.