

Po serii dramatycznych wydarzeń na Bliskim Wschodzie Ministerstwo Spraw Zagranicznych uspokaja: „Nie mam żadnych informacji o tym, żeby jakikolwiek obywatel Polski poniósł uszczerbek” – zapewnił w niedzielę rzecznik resortu Paweł Wroński. Ostatnia grupa Polaków ma dziś wrócić z ogarniętego konfliktem Izraela.

Eskalacja rozpoczęła się, gdy USA zaatakowały irańskie obiekty nuklearne, a Iran odpowiedział ogniem na Izrael. Rannych zostało 27 osób. Polskie MSZ przestrzega przed podróżami do regionu – „Naprawdę apelujemy o rozsądek. MSZ nie jest wielkim biurem podróży dla wracających” – mówił Wroński, nie kryjąc frustracji wobec pytań… dziennikarzy chcących dostać się teraz do Izraela.
Resort wyjaśnia, że ewakuowani to głównie turyści i osoby „utknięte” tranzytowo. Z kolei Ambasada RP w Dosze ostrzega już przed podróżami do Kataru.
W trakcie tego samego briefingu poruszono też temat Białorusi. W grupie 14 zwolnionych więźniów politycznych znalazło się trzech Polaków – ale nie Andrzej Poczobut. „Był na czele polskiej listy do uwolnienia” – podkreślił Wroński i wyraził nadzieję, że dziennikarz znajdzie się w kolejnej turze.
Wszystko dzieje się w cieniu rozmów z Białorusią, w których – jak przyznał MSZ – główną rolę odegrała amerykańska dyplomacja. Nie bez znaczenia był też apel prezydenta Donalda Trumpa do Alaksandra Łukaszenki.
Źródło: PAP

Izrael dziękuje Trumpowi, świat krytukuje
W nocy z soboty na niedzielę USA zaatakowały trzy irańskie zakłady wzbogacania uranu w Fordo, Natanz i Isfahanie. Stany Zjednoczone przyłączyły się tym samym do prowadzonej od 13 czerwca izraelskiej ofensywy przeciwko Iranowi, której deklarowanym celem jest zniszczenie programu atomowego tego państwa.
Prezydent Izraela Icchak Hercog podziękował USA i prezydentowi Donaldowi Trumpowi za przeprowadzenie nalotu na irańskie instalacje nuklearne. To historyczny moment zwycięstwa wolności, odpowiedzialności i bezpieczeństwa - podkreślił.
Swoje poglądy wyrazili także przywódcy krajów.
Szef czeskiego rządu wyraził nadzieję, że wojskowa akcja USA, która wsparła starania izraelskie, doprowadzi do rokowań uspokajających sytuację na Bliskim Wschodzie.
Minister spraw zagranicznych, wicepremier Włoch Antonio Tajani wyraził nadzieję w niedzielę, że po ataku sił USA na obiekty atomowe w Iranie dojdzie do deeskalacji konfliktu. Minister obrony Guido Crosetto wyraził zaś opinię, że istnieje ryzyko jego znacznego rozszerzenia. Tajani w wydanym oświadczeniu podkreślił: "Wyrażamy nadzieję, że po tym ataku, który spowodował ogromne szkody w produkcji broni nuklearnej, stanowiącej zagrożenie dla całego regionu, można będzie naprawdę doprowadzić do deeskalacji". "Niech Iran zasiądzie do stołu rokowań" - wezwał. Zapowiedział, że będzie rozmawiał z dyrektorem generalnym Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Rafaelem Grossim, by dowiedzieć się, jakie mogą być konsekwencje obecnej sytuacji z punktu widzenia bezpieczeństwa. Minister obrony podkreślił, że amerykańskie bombardowanie "całkowicie zmienia scenariusz". "Otwiera się znacznie większy kryzys" - ocenił, przewidując, że ze strony Iranu należy oczekiwać "bardzo silnej odpowiedzi, która grozi rozszerzeniem na wszystkie amerykańskie cele".
Rząd Wielkiej Brytanii wiedział o planowanych przez USA atakach lotniczych na Iran, lecz w nim nie uczestniczył – powiedział w niedzielę brytyjski minister handlu Jonathan Reynolds. Premier Keir Starmer wezwał Iran do powrotu do stołu negocjacyjnego.
Atak USA skrytykował Oman, gdzie państwowe media przekazały, że działania Waszyngtonu stanowią naruszenie prawa międzynarodowego i grożą „rozszerzeniem wojny”.
Atak USA może doprowadzić do „katastrofalnych skutków” na poziomie regionalnym i globalnym – przekazało z kolei MSZ Kataru.
MSZ Arabii Saudyjskiej wyraziło głębokie zaniepokojenie atakami USA na obiekty jądrowe w Iranie i wezwało społeczność międzynarodową do wzmożenia wysiłków "w obecnych bardzo delikatnych okolicznościach" na rzecz politycznego rozwiązania konfliktu.
Zaniepokojenie rozwojem sytuacji w regionie wyraził również resort spraw zagranicznych Kuwejtu.
Agencja Reutera poinformowała w niedzielę, że proirańscy rebelianci Huti z Jemenu zagrozili, że ich odpowiedź na amerykański atak na obiekty atomowe Iranu jest "tylko kwestią czasu".
Na ataki USA zareagowały również Izrael, Iran i sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres.
„Rośnie ryzyko, że ten konflikt może szybko wymknąć się spod kontroli, z katastrofalnymi konsekwencjami dla ludności cywilnej w regionie i na całym świecie" – przestrzegł szef ONZ.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu pochwalił decyzję prezydenta USA Donalda Trumpa, która według niego „zmieni historię”, a szef MSZ Iranu Abbas Aragczi ocenił, że ataki Waszyngtonu będą miały „wieczne konsekwencje”.
„Zdecydowanie potępiamy zbombardowanie irańskich obiektów jądrowych przez Stany Zjednoczone, które stanowi niebezpieczną eskalację konfliktu na Bliskim Wschodzie” – napisał na portalu X prezydent Kuby Miguel Diaz-Canel. Według niego działania Waszyngtonu „pogrążają ludzkość w kryzysie o nieodwracalnych skutkach”.
Szef wenezuelskiej dyplomacji Yvan Gil na Telegramie wezwał USA do „natychmiastowego zaprzestania działań wojennych” i potępił „bombardowania przeprowadzone przez wojsko Stanów Zjednoczonych na prośbę Izraela”.
Ministerstwa spraw zagranicznych Meksyku i Nowej Zelandii zaapelowały o deeskalację na Bliskim Wschodzie i rozwiązanie konfliktu drogą dyplomatyczną. Do "deeskalacji, dialogu i dyplomacji" wezwał też rząd Australii, dodając, że „sytuacja bezpieczeństwa w regionie jest bardzo niestabilna”.
„Konieczne jest szybkie złagodzenie konfliktu” – przestrzegł z kolei premier Japonii Shigeru Ishiba. Podobny apel o polityczne rozwiązanie konfliktu wystosowało ministerstwo spraw zagranicznych Arabii Saudyjskiej.
Trump powiedział w orędziu w sobotę późnym wieczorem czasu lokalnego (niedzielę nad ranem w Polsce), że ataki USA na irańskie obiekty atomowe w Fordo, Natanz i Isfahanie "kompletnie zrównały je z ziemią". Wezwał Iran do zawarcia pokoju, grożąc znacznie silniejszymi atakami, jeśli tego nie zrobi.
